Chatki turystyczne w Karkonoszach i Górach Izerskich
Na początku zadam pytanie, może trochę naiwne, może trochę prowokujące… Co to takiego chatki turystyczne? Czy w ogóle warto o nich wspominać? Ten, kto zaczyna chodzić po górach, z reguły nigdy o nich nie słyszał. Wędrownik, który jest już trochę obeznany z górami, zapewne coś o nich słyszał, ale nie do końca wie, jak z nimi naprawdę jest.
Ci, którzy zetknęli się z chatkami i bywali w nich, pewnie powiedzą, że warto o nich mówić, że są one jak najbardziej potrzebne. Jednak jest jeszcze jedna grupa, która ma zupełnie odmienne poglądy na ten temat. Są to tak zwani „ludzie gór”. Jedni z nich to prawdziwi przyjaciele młodych. Gościnni gospodarze chatek, zawsze życzliwi, pomocni w każdej sytuacji, dający młodzieży przykład, jak właściwie należy zachowywać się w górach – choćby to, że idąc z góry, należy powiedzieć zwykłe „dzień dobry”, niemal już niesłyszalne pozdrowienie na szlaku. Są to ludzie „czujący” góry, widzący głębszy sens w przebywaniu, często samotnie, na tych terenach. Takich ludzi jest już tak niewielu. Drudzy to ludzie, którym wydaje, że to właśnie wokół nich kręci się życie turystyczne w górach, a właściwie we wspomnianych chatkach. Są to ludzie uzurpujący sobie prawo do chatek, w których niejednokrotnie spędzili sporą część swojego życia. Ludzie ci uważają, że o chatkach nie powinno się mówić wcale albo niezmiernie mało, bo to powoduje zwiększone zainteresowanie nimi. Oni zaś, spędzając w chatkach całe miesiące, goszczą w nich najchętniej niewielkie grono swoich znajomych. Dla nich reszta turystów to „pałętający się po górach”.
Jedno jest pewne, samotne przebywanie dłuższy czas w górach zawsze w jakiś sposób zawsze wpływa ludzi. Na jednych pozytywnie, na drugich, niestety, negatywnie. Oczywiście w miarę upływu czasu wszystko się zmienia. Zmiany te dotyczą także sposobu życia w chatkach. Jest to proces nieunikniony. Chodzi tylko o to, by zmiany te szły w odpowiednim, pozytywnym kierunku. Sam jestem „chatkowiczem” – bo tak o nas się mówi – od lat 70. XX wieku i wiem, że wtedy zarówno turyści, jak i samo życie w górach było zupełnie inne. Przede wszystkim było o wiele prostsze. Co najważniejsze, ludzie byli wtedy bardziej życzliwi i okazywali bezinteresowną pomoc, nawet wtedy, gdy nikt o nią nie prosił. Wystarczyło, że widzieli taką potrzebę.
W Karkonoszach w czasach przedwojennych stawiano małe drewniane domki potrzebne dla zabezpieczenia pozostawianych tam często pracowników leśnych. Bez sensu było bowiem, by po dniu ciężkiej pracy wracali oni na dół a nazajutrz znowu tracili siły na wspinaczkę pod górę, zamiast od razu przystąpić do pracy. Były z reguły niezamykane, aby każdy potrzebujący mógł z nich skorzystać. Zaraz po wojnie tereny te nie były łatwo dostępne. Niechętnym okiem na turystów patrzyli żołnierze pilnujący granicy.
Chatki wykorzystywali ci, którzy mieli jakiś pomysł. Na przykład w latach 40. XX wieku członkowie Klubu Sportowego „Stal” z Cieplic uzyskali swobodny dostęp do Smogorniaka nad Srebrnym Potokiem i doprowadzili do uruchomienia wyciągu narciarskiego, gdzie mogli trenować. Podobny zbudowali amatorzy narciarstwa przy chatce na Suchej Górze. Niestety chatka ta od dawna nie istnieje. We wspomnianym zaś Smogorniaku po opuszczeniu przez sportowców zainstalowała się ekipa turystów zrzeszonych przy kole PTTK w cieplickiej Fampie. Następnie została ona przejęta od KPN przez utworzoną grupę SOP Smogorniak. Pozwoliło to na generalny remont obiektu. Jednak po kilku latach, wskutek nieporozumień, chatka została ponownie na jakiś czas bez gospodarza. W 2007 roku skupiła się wokół niej grupa osób złożona ze starej kadry oraz zupełnie nowych ludzi, mieszkających nieraz na drugim końcu Polski, ale czujących potrzebę realizacji swoich pasji związanych z górami. Zawiązali oni Stowarzyszenie Ochrony Przyrody „Smogorniak”. Jest tutaj otwarty wiatrołap, który umożliwia schronienie zabłąkanemu turyście podczas nieobecności gospodarzy. Z przyjemnością zauważyłem, że zachowała się do dnia dzisiejszego sztaba zabezpieczająca drzwi, którą wykonałem i zamontowałem prawie czterdzieści lat temu.
Najbardziej znana w Karkonoszach chatka AKT, zbudowana w 1908 roku, cały czas znajduje się w rękach studenckich, jednak nie do końca… Jest to obiekt, w którym już od niepamiętnych czasów przebywają tak zwani „chatarzy”, czyli osoby będące tam bez przerwy. Są odpowiedzialni za pilnowanie oraz utrzymywanie porządku wokół chatki. Obecnie chatką zarządza Towarzystwo Bażynowe. Mogą tu przyjść wszyscy. Ponieważ okolice chatki AKT są tak malownicze, że mogą wywołać w zauroczonych tym miejscem ludziach chęć pozostania tu na stałe, znane są przypadki rozsypywania na pobliskich skałach ich prochów po śmierci. Urządzono tutaj nawet mały ołtarzyk, gdzie stawia się dla nich znicze. Chatka AKT rządzi się swoimi prawami, których muszą przestrzegać wszyscy przebywający tu turyści.
Po sąsiedzku, nad Polskim Potokiem mamy inną niewielką chatkę, znaną jako „Noworoczna”. Przypomina swoim kształtem chatkę AKT sprzed rozbudowy, gdyż miała być jej bliźniaczką. Jej wygląd zewnętrzny nie uległ zmianie, poza oczywiście dobudowanym małym pomieszczeniem, w którym ulokowano pryczę, tak by przypadkowy turysta w razie niepogody, gdy nikogo tam nie ma, mógł przeczekać w miarę znośnych warunkach. Obiektem tym opiekuje się grupa osób z Piechowic, co czyni go w zasadzie niedostępnym dla przypadkowych turystów. Może to i dobrze, bo dzięki temu jeszcze istnieje.
Spoglądając na mapę Karkonoszy można zauważyć, że chatki zlokalizowane są w dwóch rejonach. Większość z nich znajduje się na drodze od Smogorni do Śnieżnych Kotłów. Kilka zbudowano w rejonie od Skalnego Stołu do Czarnej Kopy. Nie wszystkie zachowały się do dnia dzisiejszego, niektóre, tak jak Morganka, spłonęły.
W rejonie Śnieżnych Kotłów zbudowano chatkę Wielkanocną a za potokiem Niedźwiada chatkę Pod Śmielcem. Oba obiekty są raczej miejscami, do których przychodzą zamknięte grupy. Pierwsza traktowana jest jako baza wypadowa dla osób uczących się wspinaczki. Ze względu na jej usytuowanie można tutaj obcować z przyrodą nawet podczas niepogody. Ten niewielki domek myśliwski otrzymał swoją nazwę w 1967 roku, kiedy to grupka ludzi spędziła tu Wielkanoc. Było to dla nich tak skrajnym przeżyciem, że od tej pory na wspomnienie tej nocy zaczęli używać określenia chatka Wielkanocna.
Drugi obiekt to chatka Pod Śmielcem. Jest ona bazą wypadową dla wspinających się w Śnieżnych Kotłach. W połowie ubiegłego wieku zaczęli chatkę wykorzystywać taternicy zrzeszeni obecnie w Sudeckim Klubie Wysokogórskim. Obok chatki wybudowano drewutnię, w której znajduje się zapas drewna do kozy. Jest tam także prycza dla przypadkowego turysty, który zastanie zamkniętą chatkę. Poza AKT-em wszystkie pozostałe chatki są zamykane ze względu na częste akty dewastacji. Biorąc pod uwagę fakt, że często takie miejsce ratuje życie, czyny takie są niezrozumiałe.
W pobliżu Śnieżnych Stawków istniała do lat 60. XX wieku chatka zbudowana około 1935 roku, służąca jako stacja badawcza Polskiego Towarzystwa Geograficznego. Pozostawiona sama sobie nie wytrzymała upływu czasu i po prostu zapadła się. Reszty dokonała przyroda.
Na Kowarskim Grzbiecie, pod Skalnym Stołem stoi Chatka Słoneczna. Jest zamykana, a opiekujący się nią ludzie przychodzą tu rzadko. Oficjalnie chatka jest pod opieką członków Poznańskiego Klubu Turystyki Górskiej „Hamiltonian”. Jej stan, w porównaniu z innymi tego typu obiektami, jest bardzo dobry. Idąc dalej, do Sowiej Doliny, dotrzeć można do Chatki Puchatka. To bardzo przytulne miejsce, w którym przebywali znani dzisiaj wynalazcy. Ostatnio chatką opiekowali się członkowie Stowarzyszenia „Radio Młodych Wrocław”, przekształconego w Stowarzyszenie „Creativo”, które prowadzi Marcin Roszak. Tuż przed pierwszymi opadami śniegu przetransportowano tam materiały do remontu chatki, które przekazał Karkonoski Park Narodowy. Dzięki temu można było przeprowadzić prace remontowe, pozwalające na dalsze korzystanie z chatki przez wiele lat.
Poniżej Małego Stawu znajduje się Domek Myśliwski z 1924 roku zbudowany dla hrabiego Schaffgotscha, właściciela tych terenów. Obiekt od 1963 roku prowadzili członkowie Akademickiego Klubu Turystycznego. Było to pierwsze w Sudetach schronisko studenckie. Obecnie budynek wykorzystywany jest przez właściciela, czyli Karkonoski Park Narodowy, i nie prowadzi się już w nim noclegów. Można za to wziąć tam udział w zajęciach dydaktycznych czy w seansach filmowych ukazujących piękno otaczającej obiekt przyrody.
Przedstawione chatki to miejsca, do których niektórzy docierają bez większego trudu, jednak dla większości dojście do nich jest często przysłowiową drogą przez mękę. Wszystkie chatki położone są na wysokości ponad 1000 metrów n.p.m., więc aby do nich dotrzeć, trzeba zadać sobie nieco trudu.
Przez pewien okres tereny te nazywane były Górami Olbrzymimi i obejmowały zarówno Karkonosze, jak i Góry Izerskie. W tej chwili w Górach Izerskich nie ma żadnych chatek. Najpopularniejsza, zwana Walońską, z dwoma izbami, przedsionkiem i stryszkiem, spłonęła podczas przebywania w niej nieodpowiedzialnych pseudoturystów. Ponoć gdzieś obok istniała jeszcze jedna chatka, której niestety nigdy nie widziałem. Drugim wspaniałym kiedyś miejscem była Bycza Chata pod Tłoczyną. Nieremontowana uległa całkowitej destrukcji. A szkoda! Naprawdę była fantastyczna, a podczas spędzanych tam nocy nieraz dobiegały nas odgłosy zwierząt niezbyt zachęcające do wyjścia na zewnątrz.
Tekst i zdjęcia: Krzysztof Tęcza