Letnicy ciągnący nad morze z głębi kraju patrzą na nas jak na dziki szczep z rezerwatu. Tak o sytuacji swoich krajan mówił na początku XX wieku kaszubski przemysłowiec i działacz społeczny Marian Roszczynialski. Przezornie dodawał niekiedy: mam sporą gromadkę dzieci, którą wykształcę, aby zasiliła w przyszłości wąskie szeregi inteligencji kaszubskiej. Roszczynialski bez wątpienia osiągnął swój cel, jednak należy sobie zadać pytanie czy recepta, którą on i żyjący w jego czasach wystawili kaszubszczyźnie była skuteczna.
Bezsprzecznie pierwsza połowa XX wieku przyniosła niespotykany wcześniej wzrost zainteresowania tzw. sprawą kaszubską, której orędownikami stało się wielu wybitnych tamtej epoki m.in. A. Majkowski, J. Karnowski czy F. Lorentz. Wielka historia, która przetoczyła się przez Pomorze, w niezwykle bolesny sposób osłabiła rozwijającą się kaszubszczyznę. Dokonało się to najpierw za sprawą przesiedleń kaszubskich działaczy na czele z A. Labudą i J. Trepczykiem w okresie II RP, a później także niemieckiego ludobójstwa w Sztutowie, Piaśnicy, Lesie Szpęgawskim, a także w wielu innych miejscach na całych Kaszubach. Największym nieszczęściem języka kaszubskiego okazało się jednak przerwanie przekazu międzypokoleniowego, które nastąpiło w latach 70. XX wieku. Na skutek prześladowań, które spotykały dzieci w szkołach za mówienie po kaszubsku, państwu polskiemu dążącemu, do stworzenia jednorodnego społeczeństwa nowej, socjalistycznej ojczyzny, udało się przekonać Kaszubów o tym, że ich język jest zepsutą polszczyzną, którą należy na zawsze wyrugować z życia społecznego. I tak pokolenie obecnych dziadków (pradziadków), które w szkolnej ławie było piętnowane za posługiwanie się mową ojców, chcąc chronić własne dzieci zaprzestało posługiwania się językiem kaszubskich w komunikacji z nimi. Konsekwencją czego było nienauczenie pokolenia rodziców (dziadków) języka przodków i zmiana językowej mapy Pomorza. Dzieci, które obecnie uczą się kaszubskiego w szkole, najczęściej mogą porozmawiać w tym języku jedynie z najstarszymi członkami rodziny. Wydaje się, że skutki tego stanu rzeczy są nieodwracalne.
Po tym smutnym preludium należałoby powiedzieć kilka słów o samym języku kaszubskim. Jest on językiem zachodniosłowiańskim zaliczanym do podgrupy języków lechickich. Cechuje go duże zróżnicowanie wewnętrzne, wyrażające się w porzekadle, co wies, to jinô je piesń (pol. Co wieś, to inna pieśń). Nie należy natomiast dawać wiary stereotypowi, że Kaszuba z Nordë (z północy) nie będzie się w stanie porozumieć z tym z innych części regionu. Kaszubszczyzna mimo swego bogactwa i zróżnicowania stanowi integralną całość, która obecnie wyraża się w standardzie literackim, nauczanym w szkołach, nad którym czuwa Radzëzna Kaszëbsczégò Jãzëka (Rada Języka Kaszubskiego).
Za najstarsze zabytki języka kaszubskiego uznaje się Duchowne piesnie Dra Marcina Luthera i inszich naboznich męzow Szymona Krofeya z roku 1586 oraz Mały Catechism Niemiecko Wándalski abo Slowięski z 1643 roku. Warto nadmienić, że obecnie nauczaniem języka kaszubskiego w szkołach i przedszkolach objętych jest ponad 20 tysięcy dzieci i młodzieży, a edukację można zwieńczyć składając egzamin dojrzałości z tego języka. Na Uniwersytecie Gdańskim funkcjonuje także etnofilologia kaszubska, od wielu lat z powodzeniem kształcąca nauczycieli regionalistów oraz pracowników kultury i administracji.
Przełomem we współczesnej historii języka kaszubskiego był niewątpliwie rok 2006 i uchwalenie ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Kaszubi zyskali wówczas niespotkaną wcześniej ochronę państwa w zakresie swojej kultury i dziedzictwa językowego. Odtąd kaszubski może być językiem pomocniczym w zakresie administracji (ma to miejsce m.in. w gminach Luzino, Linia, Parchowo, Żukowo i Sierakowice), co stwarza możliwość komunikacji z urzędem w tym języku. Najbardziej jednak widocznym efektem ustawy było pojawienie się tablic z nazwami miejscowości w języku kaszubskim, których nie sposób nie zauważyć przyjeżdżając na Pomorze. W ostatnich latach język kaszubski sukcesywnie pojawia się w przestrzeniach, które wcześniej były dla niego niedostępne (szkoła, administracja, media), jednak przestaje być językiem codziennej komunikacji Kaszubów.
Przyjeżdżając nad Bôłt (Morze Bałtyckie) albo Môłé Mòrze (Zatokę Pucką) warto mieć świadomość otaczającego nas zewsząd dziedzictwa, które obecnie z tablic i wysokich kontuarów spogląda w niepewną kaszubską przyszłość. Jak to mówią, chto kaszëbsczi jãzëk znaje, nen òbjedze wszëtczé kraje (kto kaszubski język zna, ten objedzie cały świat), a tym samym do zobaczenia na kaszubskim, i mam nadzieję, nieco bardziej świadomym, szlaku.
Tekst Mateusz Klebba (Kasz. Klebbów Matis)
Student prawa na WSAiB w Gdyni, członek Rady Języka Kaszubskiego, założyciel Koła Młodzieży Kaszubskiej „Nowô Tatczëzna”. Poeta i prozaik, tłumacz literatury na języki polski i kaszubski.
Zdjęcia Marcin Kruszczyński, Photogenica