About: Maria Janowicz
Recent Posts by Maria Janowicz
Forum przewodników PTTK
W Krakowie od 11 do 13 lutego 2022 roku pod hasłem „Teatralny Kraków” obradowało Forum Przewodników Turystycznych PTTK. Organizatorem przedsięwzięcia był krakowski Oddział PTTK im. ks. Karola Wojtyły, miejscem obrad – sala konferencyjna położonego przy Plantach Domu Turysty PTTK (Hotel Wyspiański).
Otwarcie forum zaszczycili obecnością m.in. sekretarz stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki Andrzej Gut-Mostowy, zastępca prezydenta Krakowa Anna Korfel-Jasińska oraz przedstawiciele władz naczelnych PTTK. Warto podkreślić, iż minister A. Gut-Mostowy zapowiedział działania mające na celu uporządkowanie prawne przewodnictwa we współpracy
z samorządami, co spotkało się z aplauzem zgromadzonych przewodników.
Po części oficjalnej uczestnicy udali się do Kościoła Mariackiego, by zapoznać się z dziejami i przebiegiem konserwacji świątyni oraz słynnego ołtarza Wita Stwosza. W godzinach przedpołudniowych, jeszcze przed oficjalnym otwarciem spotkania, obradował Krajowy Samorząd Przewodników Turystycznych.
Drugiego dnia (12 lutego) program forum obejmował zwiedzanie Rydlówki (Oddziału Muzeum Historycznego Miasta Krakowa), bądź fakultatywnie teatru im. Juliusza Słowackiego i Teatru Groteska. Po południu odbyły się warsztaty z wykorzystania technik teatralnych w przewodnictwie oraz spotkania dyskusyjne o przyszłości przewodnictwa w PTTK. Wieczorem uczestnicy udali się do Teatru Ludowego (Scena pod Ratuszem) i Teatru Groteska.
Ostatniego dnia program przewidywał zwiedzanie Starego Miasta w Krakowie, w tym Muzeum Szopek Krakowskich.
W niepewnych czasach (impreza w Krakowie odbyła się z rocznym opóźnieniem z powodu pandemii) trudno jest jeszcze dokładnie określić czas i miejsce następnego forum. Planowane ono jest na Dolnym Śląsku w Legnicy. Miejmy nadzieję, że odbędzie się bez przeszkód.
Tekst Marian Jurak
Zdjęcia Marcin Szumny
Ocalić od zapomnienia
Ocalić od zapomnienia
Wybudujemy stare zagrody… Ludzie będą się zachowywać w tych domach jak to robili przedtem, kot będzie mruczał, leżąc pod piecem, pies wygrzewał się, leżąc pod budą, zwierzęta będą pasły się na łące (Artur Hazelius, Skansen.Traditional Swedisch Style, Stockholm 2002).
Skanseny, czyli miejsca, w których pokazany świat coraz szybciej odchodzi w przeszłość. Tam przedmioty sentymentalnie przenoszą nas w świat dzieciństwa, a zapachy przywołują obrazy naszych przodków. W jaki sposób mogą stać się inspiracją do podróży, zwiedzania, odkrywania ciekawych miejsc? Skąd się wziął pomysł, aby tworzyć takie miejsca?
Na początku warto wiedzieć, co oznacza nazwa „skansen”. Muzea na wolnym powietrzu, znane w Polsce także pod nazwą skansenów lub muzeów skansenowskich, to miejsca, które mają za zadanie chronić zabytki kultury materialnej oraz promować wiedzę o nich. To miejsca, które tchną duszą, miejsca piękne, w których można w ciekawy sposób spędzać czas.
W Polsce wszyscy słyszeli o istnieniu takich miejsc. Niewiele osób jednak wie, skąd pochodzi nazwa. Skansen w języku szwedzkim oznacza bowiem szaniec lub wał obronny. Taką funkcję miało pełnić muzeum założone w 1891 roku przez Artura Hazeliusa na wyspie Djurgården w Sztokholmie. W założeniu miało chronić szwedzką kulturę ludową, gromadzić obiekty architektury, wraz z ich tradycyjnym wyposażeniem. Ta nowa forma muzealnictwa stosunkowo szybko dotarła na ziemie polskie. Na terenach dzisiejszej Polski pierwsze takie muzeum powstało w 1906 roku we Wdzydzach Kiszewskich w zaborze pruskim, założone przez Izydora i Teodorę Gulgowskich. Drugim muzeum był skansen założony przez Adama Chętnika w Nowogrodzie koło Łomży. To właśnie Chętnik wprowadził określenie „skansen” do języka polskiego. Tego typu miejsca są znane jako „muzea na wolnym powietrzu” (ang. open-air museum; niem. Freilichtmuseum; fin. Ulkoilmamuseo; szw. Friluftmuseum). Pozostałe nazwy niekiedy odwołują się do muzeów chroniących regionalne i lokalne dziedzictwo. Samo określenie „open-air museum” trudno nawet znaleźć w słownikach angielskich, choć istnieją takie muzea jak „North of England Open Air Museum”, „Manx Open Air Folk Museum” czy „Blits Hill Open Air Museum”.
Obecnie w Polsce znajduje się około trzydziestu czynnych muzeów skansenowskich na wolnym powietrzu oraz ponad trzydzieści punktów skansenowskich, czyli pojedynczych obiektów lub zespołów w postaci zagród chronionych w miejscu ich pierwotnej lokalizacji (tzw. obiekty in situ). Polskie muzealnictwo skansenowskie jest w Europie wysoko cenione za niezwykłą skrupulatność w odtwarzaniu wnętrz poszczególnych obiektów. Na specjalną uwagę zasługują wyposażenia chat, które tworzą specyficzny nastrój i aurę otaczającą zwiedzającego. Turystów urzekają efektowne zabiegi mistyfikujące życie i oryginalne eksponaty. W niektórych skansenach wnętrza zaaranżowane są zgodnie z rokiem obrzędowym (Wielkanoc, Boże Narodzenie), bądź obrzędami rodzinnymi (wesele, pogrzeb, chrzciny), co często wiąże się z sesjami fotograficznymi, np. nowożeńców, czyli modelingu. Obiekty usytuowane są w miejscach możliwie najbardziej zbliżonych do tych, z jakich zostały wyjęte. Dlatego często w muzealnych kościołach odprawiane są msze, w kuźniach nadal kuje się podkowy, a w piecach piecze chleb według przepisów sprzed lat. Taka praktyka to także realizacja współczesnej idei żywego muzeum, która przyciąga tłumy ludzi zaciekawionych tradycją. Niezmiennie zainteresowaniem cieszą się barwne zespoły budynków, otoczone sadami, polami, ogrodami. Tu odbywają się lekcje oraz zajęcia dla dzieci i całych rodzin. Opowiadają one, jak „rodziły się” wiejskie budynki, jakimi narzędziami pracowano, jakie naturalne produkty wytwarzano. Powrót do natury i ekologicznego uprawiania roślin to standardowy punkt programu większości dni otwartych skansenów. Podziw budzi też pieczołowitość i piękno wyrabianych przedmiotów, od form surowych, prostych, naturalnych po formy pracochłonne wykonane z troskliwością, bogato zdobionych, sporządzonych ze starannie dobranego surowca. Turyści mają też możliwość poznać zawody, które niestety odchodzą w przeszłość, obejrzeć wytwory pracy kowali, garncarzy, tkaczy, stolarzy, bednarzy, rymarzy i wielu, wielu innych. Na koniec pośród skansenowskich ekspozycji zwiedzający mogą znaleźć świat wierzeń, symboli, zwyczajów i obrzędów ludowych. Świat ten ukryty jest w chałupie, jej geometrii, elementach architektury, w sprzętach ważnych dla codziennego bytowania rodziny. Przechodząc między budynkami, ocieramy się o ludowe kapliczki „pilnujące” wiejskich dróg, krzyże intencyjne stawiane z powodu różnych okazji, figurki Chrystusa Frasobliwego czy Pięty.
Do dziś powstało kilkadziesiąt tego typu muzeów. Zgromadzone są w Stowarzyszeniu Muzeów na Wolnym Powietrzu w Polsce. Do najstarszych zalicza się: Muzeum – Kaszubski Park Etnograficzny we Wdzydzach Kiszewskich (założone w 1906 roku), Muzeum Budownictwa Ludowego, Park Etnograficzny w Olsztynku (założone w 1909 roku w Królewcu, w latach 1938–1940 przeniesione do Olsztynka), Skansen Kurpiowski im. Adama Chętnika w Nowogrodzie (założony w 1919 roku), Orawski Park Etnograficzny w Zubrzycy Górnej (założony w 1957 roku) oraz Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku (założone
w 1958 roku). Większość polskich muzeów na wolnym powietrzu powstała w latach 70. XX wieku. W tym bowiem czasie, w wyniku postępującej urbanizacji wsi, zaczęły zanikać zabytki kultury ludowej. Postanowiono chronić tę sferę dziedzictwa narodowego poprzez utworzenie odpowiednio dużej liczby muzeów typu skansenowskiego. Funkcję, jaką miały pełnić, tak określił prof. Józef Gajek: Muzeum skansenowskie jest zawsze zbliżeniem, […] modelem rzeczywistego obrazu życia, a więc modelem kompleksowym i dynamicznym, którego eksponaty osadzone są w środowisku podobnym do tego, w którym powstały i żyły.
Muzea skansenowskie dysponują najbardziej wymownymi środkami ukazywania kultury ludowej społeczeństwa. Nie mamy tu do czynienia z opisami lub oderwanymi przedmiotami kultury materialnej, umieszczonymi w gablotach tradycyjnych muzeów etnograficznych. Nie nudzą nas szare i smutne gabloty, a cieszą barwne i żywe eksponaty, często ponownie wykorzystywane do zainscenizowanych pokazów. Obiekty bytowania dawnej ludności wiejskiej stają się niemal dotykalne. W tym właśnie leży wielka wartość edukacyjna muzeum skansenowskiego. Dzięki ekspozycji kultury ludowej, „na wyciągnięcie ręki”, rozbudza się umiłowanie własnego regionu czy kraju, jego kultury oraz przeszłości. Odczuwa się tu bardzo żywo kontakt z przeszłością. Zaletą muzeum skansenowskiego jest możliwość łatwego urządzania na jego terenie wszelkich obchodów, widowisk folklorystycznych, pokazów tańców ludowych, demonstracji lepienia garnków, obróbki lnu itp. Ponadto budzi
i rozwija w społeczeństwie zainteresowania historyczne i przyrodnicze. Przenosząc się w czasie, zaczynamy tęsknić ku wartościom ponadczasowym, do których wstęp znajduje się w ciszy, wyobraźni i pamięci. Znajdujemy tu kraj własnego dzieciństwa. Tak jak chciał tego Artur Hazelius: Wybudujemy stare zagrody… Ludzie będą się zachowywać w tych domach jak to robili przedtem, kot będzie mruczał, leżąc pod piecem, pies wygrzewał się, leżąc pod budą, zwierzęta będą pasły się na łące. Zacznij swoją podróż w czasie, odkryj jego tajemnice, historię, przeszłość. Znajdź cel podróży i zachwyć się skansenami.
Tekst i zdjecia: Marlena Treichel
Kamienne baby południowego Podlasia
Kamienne baby południowego Podlasia
Jest ich pięć, znajdują się one w okolicach Białej Podlaskiej: w Piszczacu, Woskrzenicach Dużych, Cieleśnicy, Pratulinie oraz koło Nepli. Są to kamienne krzyże wykonane z miejscowych głazów narzutowych. Swoją formą przypominają tęgą niewiastę z szeroko rozpostartymi ramionami. Stąd też wzięła się ich miejscowa nazwa.
Jan Wiktor, ceniony krajoznawca, w piśmie „Orli Lot” w 1922 roku napisał o tych krzyżach (babach) z Podlasia, że są one tak pełne rozpaczy jak człowiek w męce skamieniały i wyciągający ramiona z wołaniem o pomstę.
Ich pochodzenie jest niejasne. Katalog zabytków sztuki datuje je na XVII–XIX wiek, nie wiadomo jednak na jakiej podstawie. Archeolodzy spierają się na temat ich pochodzenia. Jedna z teorii mówi, że były to pierwotnie pogańskie baby kamienne, jakie spotykamy do dziś na Mazurach i Warmii. Jedna z nich stoi na dziedzińcu zamku w Olsztynie.
Baby kamienne z Podlasia zostały już w chrześcijańskich czasach przerobione na krzyże. Potwierdzeniem tej teorii mogą być stare zdjęcia baby z okolicy Nepli, na których widać wyrzeźbione korale tworzące naszyjnik na piersiach oraz zarys ręki trzymającej róg do picia. W Woskrzenicach Dużych natomiast baba ma wielką czapę na głowie, widoczne są też odstające uszy.
W Piszczacu łatwo znaleźć babę kamienną – stoi na tyłach kościoła. W Pratulinie prowadzi do niej Droga Krzyżowa o długości około 1,1 kilometra od sanktuarium miejscowych, dziś błogosławionych unitów. Wieńczy ona bowiem pomnik postawiony na zbiorowej mogile unitów zamordowanych w 1874 roku przez Rosjan. W 1990 roku ich szczątki (dziś są to relikwie) przeniesiono do miejscowego kościoła parafialnego św. Apostołów Piotra i Pawła. Wcześniejsza lokalizacja baby kamiennej w Pratulinie nie jest znana.
Trudniejsza do oszukania jest kamienna baba koło Nepli. Znajduje się ona na piaszczystym pagórku zwanym Kamienną Górą lub po prostu Kamienną Babą. Należy wyjechać z Nepli w kierunku wsi Krzyczew i uważnie patrzeć w prawo, aż zobaczymy w lesie czołg stojący na postumencie. Dawniej był to pomnik, obecnie pełni wyłącznie funkcje dekoracyjne. Lufa czołgu pokazuje odległą o około 1 km kamienną babę. Można tam dojść albo dojechać polną drogą, która skręca w lewo. Po około 100 m na rozwidleniu dróg trzeba pójść prosto – droga doprowadzi nas do baby. W lewo w dół można natomiast dojść do żwirowni zwanej „stażynką”. Na dawnych zdjęciach baba kamienna stoi na odkrytej przestrzeni, dziś otacza ją las. Kiedyś przewróciła się, co było prawdopodobnie „zasługą” sąsiedniej żwirowni. Postawiona została przypuszczalnie tuż obok, ale już w nowym miejscu. W pobliżu są pozostałości wieży widokowej, z której rozciągał się piękny widok na Park Krajobrazowy „Podlaski Przełom Bugu”.
W Woskrzenicach Dużych babę kamienną łatwo odszukać. Znajduje się ona na wschodnim krańcu wsi, na rozwidleniu dróg prowadzących do wsi Husinka i Woskrzenice Małe. Podobne krzyże – baby kamienne można spotkać również na północnym Podlasiu oraz w sąsiedniej Białorusi.
Bazą wypadową do omawianych tu podlaskich bab kamiennych może być Biała Podlaska dysponująca bazą hotelową (polecam hotel „Skala”). Będąc w tamtych okolicach, warto także odwiedzić cmentarze tatarskie (mizary) w Studziance i Lebiedziewie, sanktuaria w Kodniu i Leśnej Podlaskiej z oryginalną kamienną ikoną. Jest oczywiście dużo więcej zabytków, w tym liczne kościoły, będące dawniej cerkwiami unickimi.
Tekst i zdjęcia: Przemysław Pilich
Jego Książęca moc
Jego książęca mość – Łysiec
Wcale nie najwyższy, nawet nie najbardziej stromy, niezbyt imponujący, a przecież tak bardzo magiczny i wzruszający jak to tylko możliwe…
Snująca się od stuleci aura tajemniczości, mistyczny klimat, rąbek ziemi utrudzonej historią – oto on… Łysiec, zagubiony wśród królewskich polskich szczytów, świętokrzyski książę, który odbiera należny mu hołd. Wciąż pozostaje pytaniem, na które przewodnicy świętokrzyscy szukają odpowiedzi, domysłem, nieuchwytną frazą, półsłówkiem zapowiadającym niezwykłą opowieść.
Ten drugi co do wielkości szczyt Gór Świętokrzyskich, mierzący 595 metrów nad poziomem morza, to ciągnące się niezalesione partie stoków z rumowiskami skalnymi zwanymi gołoborzami. I tu…już pierwsze pytanie wycieczce nasunąć się może, komu zechcemy głos oddać. Nauce czy baśni? A zatem…
Pamiętajmy, że Łysa Góra szczególnie mocno utrwaliła się w miejscowym folklorze jako miejsce kultu. Od zawsze, skalne rumowiska musiały więc mieć swoje korzenie w czasach chrześcijaństwu odległych. Być może mamy tu do czynienia z historią Pysznej Pani, która pokonawszy w bitwie samego Aleksandra Wielkiego, kazała obwołać się Dianą i przyjmowała cześć należną Bogu. On sam zaś miał ją ukarać, zsyłając na potężny zamek piorun, który obrócił go w… leżące do dziś na górskich zboczach gołoborze.
Być może to jednak późniejsza historia, już z czasów istniejącego tu klasztoru, opowiadająca o wściekłych czarownicach, które dotąd marudziły Lucyferowi, aż ten w końcu posłał świętokrzyskie czarty, by kościół i klasztor zmiotły z powierzchni ziemi. Dwa razy diabły podejmować się miały zadania, dwa razy plan zbombardowania klasztoru ogromnymi głazami miały, na nic się to jednak zdało. Raz przeszkodził im brak sił, ogromny głaz upuściły na Górę Klonówkę, do dziś go zresztą tam można zobaczyć, drugim zaś razem czartom przeszkodził klasztorny kogut, który piał dopóty, dopóki jeden z braciszków w dzwony nie zaczął bić. Przerażone, sądząc, że świt je zastał, głazy upuściły i nigdy już tu nie wróciły.
A kamienie owe ogromne do dziś w postaci gołoborza przetrwać miały.
Jaka jest prawda? Zależy, kogo szanowny turysta zapyta, przewodnicy świętokrzyscy potrafią również wiedzą naukową się wykazać i z przyjemnością opowiedzą o wietrzeniu mrozowym i wędrówkach lądolodu.
Największą tajemnicę stanowi wał, który jeszcze dziś nie odkrył do końca sekretów zaklętych w kamieniu. Czy jest pozostałością muru otaczającego dawną przestrzeń sakralną, czy częścią pogańskiego sanktuarium, czy może to jedynie fragment obronnej budowli… Warto skorzystać z wycieczki w magiczne Góry Świętokrzyskie, by pozwolić popłynąć przewodnickiej opowieści.
Pobenedyktyńskie pozostałości malowniczo położone
Opactwo to ma ogromne znaczenie dla naszej kultury materialnej i niematerialnej i zaliczane jest do najważniejszych zespołów monastycznych w Polsce. Przez stulecia było ośrodkiem pielgrzymkowym, a relikwie Drzewa Krzyża Świętego wciąż są adresatem wielu modlitewnych westchnień.
Data założenia opactwa nie jest do końca znana, tradycja benedyktyńska fundację przypisuje Bolesławowi Chrobremu w 1006 roku, a sam jej fakt ujęty został w klamry baśni o Emeryku, który urzeczony niezwykłością Gór Świętokrzyskich miał podarować relikwie Krzyża Świętego i poprosić o wybudowanie tu właśnie kościoła. Legenda mówi, że zadość prośbie uczyniono, kościół i klasztor postawiono, uposażono i osadzono tu braciszków benedyktynów.
Jak się to ma do faktów historycznych i skąd w innych podaniach bierze się Dąbrówka i pierwsza świątynka? Albo hipoteza dająca pod rozwagę możliwość podarowania relikwii przez Władysława Łokietka? Miało się to stać w początkach XIV wieku, kiedy umacniał on swoją władzę w Małopolsce. Podarowanie świętych cząstek miało być podziękowaniem za popieranie dążenia Łokietka do władzy. Z tymi pytaniami zostawię Was drodzy Czytelnicy, z nadzieją, że będziecie wyczekiwać tekstów – obiecuję kiedyś temat rozwinąć.
Widomym świadkiem wspaniałej historii są okazałe zabudowania klasztoru i kościoła. Wszystko tworzy system zamknięcia, nawiązując do łacińskiego clastrum oznaczającego odosobnienie.
Stojący tu bez mała od ponad tysiąca lat kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy przybierał na przełomie wieków rozmaite kształty, w obecnym trwa tu od XVIII wieku i jest dziełem Józefa Karsznickiego. Zanim jednak o samej świątyni, warto zwrócić uwagę na późnogotyckie krużganki klasztorne o sklepieniach zdobionych unikalnym zespołem heraldycznej rzeźby. Ten zamknięty ciąg galerii to główna arteria klasztornego i turystycznego życia, to sceneria wszystkich wydarzeń, tędy szły procesje świąteczne, tędy spacerowano i to tu, pod posadzkami krużganków, chowano współbraci w bezimiennych drewnianych trumnach. Braciszkowie godzili się na deptanie ich szczątków, a dusza zażywać miała niebiańskich rozkoszy. Klasztorne krużganki są najlepiej zachowanym fragmentem średniowiecznego benedyktyńskiego klasztoru, nie sposób nie zauważyć fragmentu pierwotnego wewnętrznego muru kościoła romańskiego z XII wieku. Tuż obok owego lica mieści się barokowy pomnik wykonany z czarnego marmuru, poświęcony zakonnikom benedyktyńskim pochowanym pod posadzką krużganków.
Z krużganków prowadzi również wejście do dzisiejszej zakrystii, ale niegdyś to właśnie tam, pochylony nad zwojami mnich przy drżącym płomyku świecy zostawiał po sobie ślad w postaci wyblakłych już słów… Do dziś duch Macieja z Pyzdr snuje się, szepcząc fragmenty statutów wiślickich tudzież piotrkowskich. Warto pamiętać, że pomieszczenie dawnego skryptorium pełniło onegdaj funkcję przechowywania relikwii… jeszcze tu, przed krzyżem na kolana padał biskup Piotr Gembicki.
Dla odmiany dzisiejsza kaplica relikwii Drzewa Krzyża Świętego znajduje się w miejscu dawnego kapitularza. To dawne pomieszczenie zebrań konwentu było dla opactwa bardzo ważnym miejscem, tu podejmowano decyzje, dokonywano wyboru opatów, bywało, że tu ich grzebano. Koniec kapitularza następuje w wieku XVII, kiedy to z fundacji Mikołaja Oleśnickiego zostaje przekształcony w kaplicę grobową jego rodu. A kiedy już przekroczymy jej próg, koniecznie należy wzrok wznieść ku niebiosom, a raczej ku kopule, bo tam najstarsze malowidła się znajdują. Wśród licznych mężczyzn dwie niewiasty odznaczają się wyraźnie,
o tym, kim są, opowiedzą przewodnicy świętokrzyscy, którym nie będę odbierać tejże przyjemności. Dech zapierają pokryte freskami ściany, autorstwa Rejchana, z historią Świętego Krzyża, którego relikwie właśnie tutaj się znajdują. Wpisane w złoty futerał o kształcie słońca, na skrzyżowaniu ramion prześwity, a w nich drewno sosny jerozolimskiej, tej, na której zawisło ciało Chrystusa – od wieków czczone i adorowane.
Do 2007 roku w kryptach kaplicy śnił swój sen o minionej chwale Jarema Wiśniowiecki – człowiek stworzony do wojny, a nie perory. Dziś można go odwiedzić w kryptach znajdujących się na południowej elewacji kościoła.
Obrazu urody i unikatu dopełnia sama świątynia pod wezwaniem Świętej Trójcy, kościół o późnobarokowych fasadach i klasycystycznym wnętrzu z obrazami ołtarzowymi z około 1790 roku autorstwa Franciszka Smuglewicza. Świadkami naszej modlitwy i zwiedzania będą zatem m.in święta Scholastyka, umierający Benedykt, Emeryk w czerwonych pantoflach czy święta Helena identyfikująca relikwie Krzyża Świętego.
Najpewniej po roku 1366 wystawiono parterowe budynki klasztorne, a w latach 90. XIV wieku, staraniem Władysława Jagiełły, ten świętokrzyski klejnot upiększono ruską polichromią. Niestety, w latach 1777 i 1779 opactwo trawiły pożary, wkrótce też stary kościół rozebrano, niszcząc bezpowrotnie to, czego nie zdołał zniszczyć ogień.
Trudne były losy świętokrzyskiego opactwa, skasowanego w 1819 roku, w kolejnych dekadach części klasztoru pełniły funkcję domu pokutnego dla duchownych i carskiego więzienia. Warunki, jakie tu panowały, przyniosły mu wątpliwą sławę najcięższego więzienia na terenie zaboru rosyjskiego. Sanktuarium, które przez wieki żyło wiarą narodu, na kilkadziesiąt lat zamieniło się w miejsce katorgi… Można się tylko domyślać, ile krzyków utraty wiary słyszały te mury.
Ogromną szkodą było zniszczenie wielu bezcennych fresków, poza tym jako więzienie opactwo zmieniło swoją architekturę. Otoczono je murem, zabezpieczono sześcioma wieżami i oddano pod oko strażników. Trzy ciężkie bramy, a na ostatniej z nich napis „Idź z Bogiem i nie wracaj”, 37 pomieszczeń różnej wielkości mieszczących od dwudziestu do sześćdziesięciu osób, izolatki tak ciasne, że ciężko było nawet oddychać….
W 1914 roku wojska austriackie poważnie uszkodziły zabudowania klasztorne, wysadzając m.in. dzwonnicę. Te kilka lat, poświęcone później na odbudowę, przerywa rok 1919, kiedy to w murach klasztornych kolejny raz pojawiają się więźniowie. Różni, bo miejsce swoje tu znalazł przywódca ukraińskich nacjonalistów Stefan Bandera i Sergiusz Piasecki – malownicza postać szpiega, przemytnika obdarzonego talentem literackim, który przeżycia z więzienia na Łyścu opisał w „Kochanku Wielkiej Niedźwiedzicy.”
Był mróz (…) Najcięższe więzienie w Polsce. Szary mur ziemistych twarzy ział butwiejącymi namiętnościami… Słowa Melchiora Wańkowicza doskonale obrazują to, co zgotowano w miejscu krzewienia wiary.
Lata 1941–1942 to hitlerowski obóz zagłady, ginie tu wtedy 5,5 tysiąca radzieckich więźniów, z głodu wielu dopuszcza się aktów kanibalizmu. Niezwykły klimat, cisza i morze nostalgii – to wszystko czeka na turystów na polanie Bielnik, gdzie granitowe płyty kryją pamięć i prochy ofiar okrucieństwa.
Dziś na Księciu Gór Świętokrzyskich znów królują Relikwie Drzewa Krzyża Świętego, od likwidacji więzienia minęły lata, ale duch tych tragicznych wydarzeń wciąż żywy jest w Sali Pamięci, udostępnionej turystom. Wnikliwe ucho usłyszy prośbę o westchnienie „wieczny odpoczynek” za wszystkich, którzy tutaj właśnie kończyli swoje życie.
Po oficjalnym skasowaniu więzienia rozpoczęto prace budowlano-konserwatorskie, na początku lat 70. XX wieku utworzono Muzeum Przyrodnicze ŚPN, a w 2014 roku oddano odrestaurowaną wieżę kościelną. W 2017 roku rezerwat archeologiczny z wałami kultowymi i opactwem pobenedyktyńskim uznany został za pomnik historii.
Pątników tu nie brakuje, wycieczek turystycznych i łowców legend również. Zjawiają się tu także ci, którym w duszy „stary puchacz na gałęzi ni to śpiewa, ni to rzęzi”, bo znak to podobno, że „krasięta niebożęta zamiatają bór na święta”. Muszę Wam powiedzieć na ucho, że warto skusić się na wycieczkę w okolicy Zielonych Świątek, bo gdy opactwo zasypia, tradycji staje się zadość, swawolne i wesołe obrzędy Stada mają miejsce, dodam, że wielce dla chrześcijan gorszące…
Aneta Marciniak
Zdjecia Jakub Hałun, Wikipedia
Bieszczadzkie buczyny na liście UNESCO
Bieszczadzkie buczyny na liście UNESCO
28 lipca 2021 roku na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO włączono kolejne obiekty
z Polski. Tym razem są to fragmenty pierwotnych lasów bukowych położonych na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Stały się one częścią grupowego wpisu „Pradawne i pierwotne lasy bukowe Karpat i innych regionów Europy”, który – obejmując 94 obszary w 18 krajach Europy – jest największym tego typu wpisem. Na listę trafiły cztery obszary bieszczadzkich lasów o charakterze pierwotnym, których łączna powierzchnia wynosi 3472 ha (11% powierzchni parku). Wpisem objęto doliny potoków Wołosatka, Górna Solinka i Terebowiec, północne zbocza Połoniny Wetlińskiej i Smereka, a także przygrzbietowe partie Pasma Granicznego i stoki Małej oraz Wielkiej Rawki.
28 lipca 2021 roku, podczas odbywającej się w chińskim Fuzhou 44 sesji Komitetu Światowego Dziedzictwa, na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO trafił kolejny obiekt
z Polski. W ten sposób wyróżnione zostały fragmenty lasów bukowych Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Weszły one w skład grupowego wpisu „Pradawne i pierwotne lasy bukowe Karpat i innych regionów Europy”, który obejmuje obecnie 94 obszary położone w 18 krajach europejskich i jest największym grupowym wpisem na liście. Mianem światowego dziedzictwa objęto drzewostany bukowe, których naturalność i pierwotność zostały najwyżej ocenione podczas inwentaryzacji i waloryzacji bieszczadzkich lasów. Znajdziemy wśród nich także najstarsze (ponad 360 lat) i najwyższe (35 m) drzewostany tego gatunku w Polsce.
Ten wspólny wpis odzwierciedla prawie całe spektrum występowania lasów bukowych na kontynencie europejskim: od nadmorskich nizin po pogórza i tereny górskie, od śródziemnomorskich buczyn dynarskich na południu po położone na północy buczyny nadbałtyckie. Obejmuje nieliczne już, pierwotne lub zbliżone do naturalnych starodrzewy bukowe, które w niewielkim stopniu zostały zmienione przez człowieka.
Europejskie pierwotne lasy bukowe na liście UNESCO pojawiły się w 2007 roku, kiedy to pod nazwą Pierwotne lasy bukowe Karpat” pisano dziesięć obszarów znajdujących się na Słowacji i Ukrainie. W 2011 roku wpis rozszerzono o pięć lokalizacji z Niemiec. W 2017 roku dodano aż 63 nowe obszary z dziesięciu krajów oraz zmieniono nazwę wpisu na obecną. Razem z buczynami bieszczadzkimi w 2021 roku dołączono do niego 11 obszarów z Bośni i Hercegowiny, Czech, Francji, Macedonii Północnej oraz Szwajcarii.
Wpisane właśnie na listę polskie buczyny położone są na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego i łącznie zajmują powierzchnię 3472 ha (11% obszaru parku). Znajdują się w najbardziej niedostępnych zakątkach tego obszaru: w dolinach potoków Wołosatka, Górna Solinka i Terebowiec, na północnych stokach Połoniny Wetlińskiej i Smereka, a także
w przy grzbietowych partiach Pasma Granicznego oraz na zboczach Małej i Wielkiej Rawki. Szczyt Kremenarosa, czyli miejsce styku trzech granic państwowych, obecnie jest także zwornikiem trzech obszarów światowego dziedzictwa wchodzących w skład wpisu „Pradawne i pierwotne lasy bukowe Karpat i innych regionów Europy” (polskiego, ukraińskiego „Stużycia” i słowackiego „Stužica”). Strefę buforową dla obszarów objętych wpisem stanowić będą pozostałe lasy Bieszczadzkiego Parku Narodowego objęte ochroną ścisłą.
Warto jednak nadmienić, że włączenie na listę UNESCO fragmentów Bieszczadzkiego Parku Narodowego nie zmieni sposobu ich udostępnienia turystycznego. Część z nich możemy podziwiać z wyznakowanych szlaków pieszych oraz parkowych ścieżek dydaktycznych.
Szymon Bijak
Zdjęcia Dagmara Kowalska
Znam Gdyński Modernizm
Odznaka krajoznawcza PTTK „Znam gdyński modernizm”
W 2021 roku bogata oferta odznak krajoznawczych PTTK rozszerzyła się o kolejną, tym razem dedykowaną dziedzictwu modernistycznemu Gdyni.
Idea, która przyświecała pomysłodawcy odznaki – kol. Jarosławowi Kaczmarczykowi z Oddziału PTTK Marynarki Wojennej w Gdyni, to propagowanie dziedzictwa modernistycznej architektury Gdyni, powstałej w pierwszej połowie XX wieku oraz zachęcanie do jej systematycznego poznawania. Regionalna odznaka krajoznawcza PTTK pn. „Znam gdyński modernizm” (w stopniu I i II) została zaprojektowana przez Tomasza Akackiego.
Warunkiem zdobycia odznaki zarówno I, jak i II stopnia jest odbycie w dowolnej formie wycieczek krajoznawczych, obejmujących zwiedzanie obiektów wymienionych w regulaminie odznaki. Budynki te są cennymi przykładami architektury modernistycznej (powstałymi na różnych etapach budowy miasta) zlokalizowanymi w śródmieściu Gdyni, a w przypadku odznaki II stopnia również w innych dzielnicach miasta. Są to kamienice, np. budynek mieszkalny Funduszu Emerytalnego Banku Gospodarstwa Krajowego wzniesiony w latach 1935–1939 z przestronnymi mieszkaniami i dużymi loggiami, nowoczesnymi windami, garażem w piwnicy, pralnią, a nawet schronem przeciwlotniczym. Innym przykładem tego typu obiektów jest kamienica Juliusza i Heleny Hundsdorffów wybudowana w latach 1932–1935 z charakterystycznym zaokrąglonym narożnikiem.
Odkrywając architekturę modernistyczną Gdyni, można też poznać bliżej obiekty biurowe, jak chociażby dawny biurowiec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, a obecnie Urząd Miasta Gdyni. Jest to jeden z ikonicznych budynków modernistycznych w Gdyni, który poprzez swoją opływową bryłę przywołuje skojarzenia z liniowcem pasażerskim. Są też obiekty użyteczności publicznej, na przykład budynek z 1936 roku obecnie mieszczący Sąd Rejonowy, czy wzniesiony w 1939 roku Dom Żeglarza Polskiego, który miał być częścią niezrealizowanego projektu Forum Morskiego. Dziś mieści on Wydział Nawigacyjny Uniwersytetu Morskiego w Gdyni i tym samym bezpośrednio nawiązuje do swojej pierwotnej funkcji. Poznając architekturę modernistyczną Gdyni, należy koniecznie zobaczyć obiekty portowe, jak choćby Dworzec Morski zaprojektowany do obsługi pasażerskiej floty transatlantyckiej, a obecnie mieszczący Muzeum Emigracji prezentujące historię polskiej emigracji, czy pochodzący z 1937 roku budynek dzisiejszego Zarządu Morskiego Portu Gdynia.
Podejmując trud zdobycia odznaki, warto też odwiedzić obiekty handlowe, w tym ikoniczny zespół Miejskich Hali Targowych zaprojektowany przez Jerzego Müllera i Stefana Reychmana. Fascynuje on swoją konstrukcją nośną składającą się z żelbetowych łuków. Kanon gdyńskich obiektów modernistycznych zachęca, szczególnie osoby zainteresowane zdobyciem odznaki II stopnia, do poznania kolejnych budynków, może mniej znanych, ale równie ciekawych, w tym sakralnych, znajdujących się w innych dzielnicach Gdyni.
Przygody i satysfakcji ze zdobywania odznak może doświadczyć każdy, kto ukończył osiem lat, a więc jest to opcja idealna zarówno dla krajoznawców indywidualnych, jak również całych rodzin. Czas na realizację tego wyzwania jest nieograniczony z zastrzeżeniem, że w jednym roku kalendarzowym można zdobyć tylko jeden stopień odznaki oraz że należy zachować kolejność ich zdobywania. Cały proces należy udokumentować poprzez prowadzenie zapisów (pieczątka, zdjęcie na tle obiektu, podpis przewodnika) w specjalnie przygotowanej książeczce „Regionalna Odznaka Krajoznawcza – Znam Gdyński Modernizm” o bardzo atrakcyjnej szacie graficznej.
Szczegółowe informacje o odznace można znaleźć na stronie www.pttk-omwgdynia.pl
Zapraszamy do spacerów i zdobywania odznaki!
Joanna Leman
Sprawny na szlaku
Odznaka Turystyczna PTTK „Sprawny na Szlaku"
Na wniosek Rady ds. Turystyki Osób Niepełnosprawnych Zarządu Głównego PTTK Prezydium Zarządu Głównego PTTK uchwałą nr 142/XIX/2021 z dnia 22 marca 2021 r. ustanowiło Odznakę Turystyczną PTTK „Sprawny na Szlaku”. Odznaka ma cztery stopnie: brązowy, srebrny, złoty i „Za wytrwałość”, a jej wzory określa załącznik do regulaminu. Może ją zdobywać każda osoba, także niebędąca członkiem PTTK, posiadająca orzeczenie o niepełnosprawności (w tym osoby z przyznaną grupą inwalidzką) oraz osoby przezwyciężające utrudnienia związane z wiekiem. Można ją zdobywać od 6. roku życia. Weryfikacja odznaki następuje na podstawie książeczki wycieczek prowadzonej przez osobę zdobywającą w dowolnej formie (również elektronicznej).
Prezes ZG PTTK wśród najbardziej wpływowych osób w polskiej turystyce
Litwa i Łotwa – raj dla piechurów i rowerzystów
Jeżeli ktoś szuka interesującego miejsca na uprawianie turystyki pieszej czy rowerowej, powinien odwiedzić Litwę i Łotwę. Wędrowałem tu niedawno po ciekawych szlakach, mogę więc podzielić się wrażeniami.
Przez oba kraje przebiega międzynarodowy szlak pieszy E9, który zaczyna się od granicy z Rosją na wyjątkowo uroczej Mierzei Kurońskiej. Biegnie on wzdłuż Bałtyku aż do Tallina. Czasem wiedzie po oznakowanych ścieżkach, drogach i ulicach, czasem po szerokich, i co dla nas jest wielką niespodzianką, niemal pustych plażach. Po drodze mamy godne uwagi miejscowości: Nidę, Kłajpedę, Połągę (lit. Palanga), Lepaję. Dobrym celem długodystansowej wędrówki może być stolica Łotwy Ryga. To wyjątkowe miasto w Europie, cudem uniknęło większych strat wojennych. Można tu przekonać się, jak wyglądały miasta naszego kontynentu w pierwszej połowie XX wieku.
Ale wróćmy do wędrowania przez niemal nietknięte ręką człowieka tereny. Wielka wydma koło Neringi i panorama z jej szczytu pozostawiają niezapomniane wrażenia. Jeśli ktoś dotrze w okolice Zalewu Kurońskiego, to zejście ze szlaku E9 na dzień lub dwa i wizyta w delcie Niemna są dobrym wyborem. Deltę tej potężnej rzeki warto oglądać z pokładu statku płynącego jej ramionami.
Wędrowanie brzegiem Bałtyku krótkimi dwudziestokilometrowymi odcinkami z noclegami w gospodarstwach agroturystycznych wiąże się z jeszcze jedną niespotykaną gdzie indziej atrakcją. Co wieczór (jeśli dopisze pogoda) można podziwiać zachodzące słońce, znikające w morskich falach.
Kilka ciekawostek znajdą też na tym szlaku miłośnicy militariów, wystarczy wspomnieć twierdzę w Kłajpedzie, bunkry i schrony w okolicach Połągi czy resztki zabudowań militarnych pochłanianych przez morze na plaży w łotewskim mieście Lepaja.
Jestem miłośnikiem turystyki rowerowej, nie mogę więc nie podzielić się obserwacjami ważnymi dla rowerzystów. Trasa wzdłuż Bałtyku może w części pokrywać się z trasą dla pieszych (np. na Mierzei Kurońskiej). Drogi asfaltowe dobrej jakości biegną w wielu miejscach blisko klifowego wybrzeża obu krajów, a ruch samochodowy poza miastami jest minimalny. Widziałem licznych rowerzystów jadących drogą oznaczoną symbolem A11, która częściowo biegnie w pobliżu wybrzeża.
Również w innych częściach obu krajów turyści znajdą mnóstwo ciekawych miejsc. Bardzo dobre wrażenie zrobiły na mnie trasy piesze i możliwość wycieczki rowerem w litewskim parku Żemaitijos obejmującym jezioro Płotele (lit. Platelių). Bazą wypadową może się stać miasteczko Płótele (lit. Plateliai). Warto w nim zobaczyć muzeum przyrodnicze w budynku dyrekcji parku. Jeśli ktoś chciały tylko czasowo zamienić piesze wędrowanie na rower, to może skorzystać z wypożyczalni położonej naprzeciw muzeum. Krajobraz i pochodzenie obszaru podobne jest do naszych lasów i jezior na północy Polski. Na Litwie i Łotwie mamy typowy krajobraz polodowcowy. To, co tu zaskakuje, to cisza i… niewielu turystów. Można wybrać się na całodniową wycieczkę i nie spotkać niemal nikogo, nie słyszeć hałasu motorówek i aut. I choćby tylko z tego powodu wspomniany park, ale i inne obszary Litwy i Łotwy, są wyjątkowe.
Wrażeń dostarczy wędrówka szlakiem pieszym w dolinie rzeki Dubisa (choć przyznam szczerze, że myślałem o spłynięciu tą rzeką kajakiem do Niemna). Warto też dotrzeć do uroczego, zadbanego miasteczka łotewskiego Kuldiga i zobaczyć tam piękny park, ciekawe stare miasto oraz Ventas Rumba – najszerszy wodospad w Europie na rzece Windawie. Są śmiałkowie, którzy krok po kroku przemierzają ten wodospad z jednej strony na drugą. Ten próg wodny nie jest wprawdzie wysoki, liczy tylko 2,5 metra wysokości, ale ćwierć kilometra po śliskiej skale, by dotrzeć do przeciwnego brzegu, to spory wyczyn.
Miłośników wina zaskoczy pewnie fakt, że w pobliskim mieście Sabile jest najbardziej na północ położona winnica w Europie, a okoliczne pagórki zachęcają do wędrówki i podziwiania krajobrazów. W tym miasteczku można też spłynąć kajakiem rzeką Abava. Pieszą trasę od Kuldigi przez Sabile, Kandavę, Tukumus aż do Zatoki Ryskiej polecam także rowerzystom. Niewielki ruch aut, doskonała asfaltowa nawierzchnia i krajobrazy wręcz zachęcają do jazdy rowerem.
To była krótka, nie pierwsza i pewnie nie ostatnia moja wizyta na Litwie i Łotwie. Bez wątpienia jest tu prawdziwy raj dla piechurów i rowerzystów – w ciszy i spokoju można podziwiać piękno krajobrazu. A towarzyszą temu dobra informacja turystyczna w miastach, znakowane szlaki turystyczne (choć w tej sprawie chętnie podzielimy się z naszymi sąsiadami doświadczeniem), miejsca noclegowe, zwykle kameralne, często są to gospodarstwa agroturystyczne. I puste szosy pozwalające na spokojną jazdę rowerem.
Litwa i Łotwa to dobry cel podróży.
Marian Jurak
Recent Comments by Maria Janowicz
No comments by Maria Janowicz yet.