Długie drogi książek i map

Jak oni mogli żyć bez internetu? Zastanawiają się być może niekiedy przedstawiciele młodszego pokolenia. A jednak! Warto prześledzić skomplikowane drogi przewodników i map – jedynych obok książek i prasy – źródeł informacji wczasach szczęśliwie minionego PRL.

Po pierwsze, było tych publikacji zawsze za mało, a ukazanie się przewodnika było wydarzeniem odnotowanym przez całą brać turystyczną. Znikały bardzo szybko, a pojawiały się zbyt rzadko. Myli się jednak ten, kto sądzi, że popyt na przewodniki wynikał jedynie z dużego zainteresowania ze strony turystów. Publikacje te stawały się niekiedy jedynymi źródłami informacji o kraju, poszukiwanymi nie tylko przez miłośników turystyki. Brakowało map turystycznych, a te które tak nazywano do końca XX wieku na taką nazwę nie zasługiwały. Były często bardzo schematyczne, a cenzura wojskowa nakazywała dokonywanie zniekształceń powierzchniowych i kątowych.
Droga książki (a nawet folderu) rozpoczynała się od zatwierdzenia tytułu przez wszechwładny Departament Książki Ministerstwa Kultury i Sztuki. Ten nie zawsze akceptował zgłoszone propozycje. „Uczony” urzędnik nie chciał zgodzić się na wydanie folderu o Jasnej Górze, nawet noszącej tytuł „Częstochowa”. W Centralnym Ośrodku Informacji Turystycznej wpadliśmy na pomysł, aby zgłosić tytuły publikacji o dwudziestu miastach (których nie zamierzaliśmy wydawać), włączając do tej listy Częstochowę. Przeszło, publikacja miała tytuł „Częstochowa”, a na okładce znalazł się oczywiście klasztor. Inny przypadek. „Uczone” Ministerstwo nie zaakceptowało tytułu „Chełmno”, ponieważ, miasto Chełm już taką zgodę otrzymało, a dublowanie tytułów przy chronicznym braku papieru było niewskazane. To były fakty.
Innym razem roztropny cenzor zadzwonił do mnie z pytaniem, czy nie wyznajemy światopoglądu materialistycznego. Nie czekając na moją odpowiedź skrytykował propozycję tytułu „Szlakiem duchów, odpustów i legend”. Przekonałem go mówiąc, że inicjatywa jest dowodem szacunku dla mądrości ludowej. Pani z Ministerstwa Kultury skrytykowała publikację o leśnych polach namiotowych, gdyż nie było w niej podane… przy jakiej ulicy znajdują się te pola. Powiedziałem „przy Leśnej”. Natomiast cenzor nie zgodził się, aby podano, że kemping ulokowany jest przy ulicy Wojskowej. Chciałem powiedzieć, że zmienimy nazwę ulicy na „Cywilną”, ale zrezygnowałem, wiedząc, że żarty należy pozostawić na rozmowę z ciekawszą osobą. W końcu lat 80. XX cenzura zelżała. Moja koleżanka opanowała sposób uzyskania szybkiej decyzji cezury: rozmawiały z panią cenzor o kotach, a „kociara” szybko stawiała parafki na kolejnych stronach.
Cenzurowaniem rzeczywistości zajmowała się też milicja. W jednym z centrów informacji turystycznej nakazano zdjęcie plakatu z obrazem Czarnej Madonny. Nie pomogła argumentacja, że plakat ten został wydany na zlecenie Ministerstwa Spaw Zagranicznych z związku z wizytą Papieża. Wbrew niektórym książka turystyczno-krajoznawcza i mapa jest nadal potrzebna!

Tekst Jan Paweł Piotrowski
Nauczyciel akademicki, dziennikarz, krajoznawca, autor licznych opracowań z zakresu historii i współczesności PTTK.
Zdjęcie Radosław Rozum