28 grudnia 1895 roku zapisał się trwale dwoma różnymi, ale jakże brzemiennymi dla rozwoju ludzkości wynalazkami. Jednym z nich było podanie przez Wilhelma Konrada Roentgena do publicznej wiadomości odkrycia promieni X. Drugim – pierwszy półgodzinny seans „Kinematografu Lumière”, który odbył się w Salonie Indyjskim w podziemiu paryskiej Grand-Cafe przy Bulwarze Kapucynów.
6 października 1927 roku wyświetlono publicznie w Ameryce pierwszy film „dźwiękowy i mówiony” – Śpiewak jazzbandu, ale dopiero pod koniec września 1929 roku Warszawa miała pierwsze kino dźwiękowe – w sali „Splendid” oglądano film Śpiewający błazen z Al Jolsonem w roli głównej.
Łódzki teatr „Casino” będzie wkrótce wyświetlać pierwszy polski film dźwiękowo-śpiewano-mówiony pt. Moralność pani Dulskiej. A jak uroczo naiwnie brzmi inna reklama z 2 listopada 1930 roku: „Pierwszy polski 100 % film dźwiękowo-śpiewany i mówiony NIEBEZPIECZNY ROMANS w rolach głównych B. Samborski, Zula Pogorzelska, Betty Amann, E. Bodo pg. powieści A. Struga Fortuna kasjera Śpiewankiewicza”. I można by jeszcze długo opisywać filmy, jakie oglądali w kinach widzowie łódzcy.
Kontynuując rejestrację aktualności łódzkich, kino „Odeon” wyświetlało kronikę zorganizowanego jesienią 1911 roku w Łodzi „Dnia Kwiatka”. Sprowadzony specjalnie ze stolicy młody operator filmowy Czesław Jakubowicz sfilmował fragmenty ulicznej kwesty, które potem z aplauzem oglądała publiczność kina „Odeon” (ul. Przejazd 2 obecnie ul. J. Tuwima 2, przed laty było to kino „Gdynia”). W 1912 roku w tymże kinie „Odeon” widzowie żądni wrażeń mogli oglądać katastrofę budowlaną domu przy ul. Widzewskiej 40 – w trakcie budowy runął czteropiętrowy dom, grzebiąc pod gruzami kilka osób, byli też ranni.
Szlagierem roku 1912 przez wiele tygodni był film Czarne kartki z kroniki łódzkiej zrealizowany także przez J. Szrojta. Film pokazywał ponury dom przy ul. Mikołajewskiej (obecnie ul. H. Sienkiewicza), w którym deprawowano i prawdopodobnie mordowano dzieci oraz dom przy ul. Targowej 12, w którym dokonywano morderstw, a także szkołę psów policyjnych, która wyszkoliła psa „Muchę” tropiciela mordercy z ul. Targowej. Na ekranach kin nie tylko królowała sensacja. „Oprócz rejestrowania ważniejszych wydarzeń, a więc tworzenia kronikarskiego opisu, powstawały również dokumenty utrwalające wygląd miasta czy ciekawsze wydarzenia sportowe. Popularność obrazów łódzkich była ogromna. Publiczność nie zrażała się niską pewnie jakością filmów, preferowała natomiast sam temat. Zysk materialny producentów był jedną z sił napędowych rozwoju tego typu filmów. Były one kręcone przez amatorów i choć mogły być artystycznie nijakie, to wyrastały z zasady zaspokajania ciekawości ludzi, którzy chętnie na ekranie oglądali znane sobie miejsca, a jeszcze chętniej wydarzenia poruszające ówczesną opinię” – tak pisała Hanna Krajewska, znawczyni problemów łódzkiego kina, łódzkich filmów w publikacji Życie filmowe Łodzi 1896-1939. Mamy późniejsze informacje o wyświetlanym wiosną 1915 roku w Warszawie filmie „Sfinksa” pt. Szpieg. Miał on przedstawiać w sensacyjnej formie wydarzenia dziejące się właśnie w Łodzi, okupowanej od grudnia 1914 roku przez armię niemiecką. Recenzent „Kuriera Warszawskiego” donosił, że treść filmu „...rozgrywa się w Łodzi, pod panowaniem prusaków i obfituje w silne aktualne momenty na tle życia okupowanego miasta...”.
Po I wojnie światowej produkcja filmów w „polskim Manchesterze” nadal była domeną właścicieli kin i osób z tej branży. Niepowodzenia odzwierciedla ówczesny typowy proces chałupniczego powstawania filmów, kręconych „na żywo”, bez wparcia bazy technicznej i finansowej. Łódź była wówczas takim przykładem nieudanych zamierzeń, nieprzemyślanych akcji różnych przedsiębiorców, a nawet afer. „W Łodzi udało się zrealizować do końca, to znaczy nakręcić, zmontować i pokazać na ekranach filmy jedynie krótkie, wówczas tzw. aktualności. Nadal okazją do ich powstania były jakieś niezwykłe, lokalne wydarzenia, rzadziej chęć ukazania i utrwalenia na taśmie filmowej ciekawszych obiektów miejskich”.
W roku 1926 przedsiębiorcy z Łodzi występujący pod nazwą „Emes-Film” (ówcześni właściciele „Luny”: Józef Maszycki i Władysław Beme) nakręcili jedyny w dwudziestoleciu międzywojennym łódzki film fabularny pełnometrażowy. Film nazwano Dzwony wieczorne, w podtytule Róże i kolce zakazanej miłości, albowiem w założeniu miał to być poważny dramat erotyczny w dziesięciu aktach. Film powstał na podstawie własnego scenariusza i reżyserii Józefa Maszyckiego, miał stanowić antologię motywów popularnych oper Stanisława Moniuszki. Z braku niezbędnych środków technicznych, a także i pieniędzy, film nakręcano wyłącznie w świetle dziennym, korzystając z plenerów, np. w parku Juliusza Heinzla, w Julianowie i Łagiewnikach, a także pomieszczeń zastępujących atelier udostępnionych przez fabrykanta Poznańskiego. W lipcu przystąpiono do pracy, podczas kręcenia zdjęć korzystano z szerokiej współpracy miejscowego pułku piechoty Strzelców Kaniowskich i w październiku film był gotów.
Premiera odbyła się 17 października 1926 roku o godzinie 11 w kinie „Luna”. „Łódź w ilustracji” tak pisała: „... w kino-teatrze „Luna” odbył się uroczysty pokaz łódzkiego filmu.(...) Terenem, na którym rozgrywa się nader interesująca akcja, jest Łódź, Łowicz, Łagiewniki. Należy podkreślić lokalny charakter filmu, dzięki czemu niewątpliwie zostanie przyjęty przez łodzian entuzjastycznie. Wszyscy bez wyjątku zapragną ujrzeć na ekranie Łódź, która – o dziwo! przedstawia się nadspodziewanie malowniczo”. „Kurier Łódzki”, patronujący poczynaniom, ogłosił sukces wytwórni „Emes-Film” oraz wróżył obrazowi długie i zasłużone triumfy. W Łodzi film rzeczywiście cieszył się powodzeniem. Utrzymywał się na ekranach przez dwa tygodnie.
W 1927 roku powstały dwa ciekawe filmy dokumentalne: Pobyt Pana Prezydenta Mościckiego w Łodzi z okazji poświęcenia sztandaru 28 pułku Strzelców Kaniowskich i Łódź miasto pracy. Pierwszy był prawdopodobnie dziełem Józefa Maszyckiego, drugi zaś firmowany przez „Lechfilm” nakręcił Edward Puchalski. Łódź miasto pracy to film krajoznawczy o długości 2200 m, którego wyświetlanie trwało dwie godziny. Ilustrował dorobek oraz gospodarkę ówczesnego samorządu. Składał się z czterech części, a łączącym je motywem była wędrówka po mieście dwóch przyjaciół, Jana i Stanisława. Bezpośrednio potem, też w roku 1927, spółka „Koraj-Film” rozpoczęła z rozmachem, z wieloma statystami, realizację filmu o przemyśle łódzkim pt. Bohaterowie przemysłu. Ostatecznie Polska nie dowiedziała się jednak, kto był bohaterem przemysłu łódzkiego, gdyż film nie został nigdy skończony, a spółka zbankrutowała.
W listopadzie 1927 roku zekranizowano Ziemię obiecaną Władysława Stanisława Reymonta w tzw. „Złotej serii” wytwórni „Sfinks”. Film opatrzono etykietką „dramat” i nie wiadomo, czy dramatem nie było oglądanie go przez 3 godziny 22 minuty i 43 sekundy, jako że długość jego wynosiła aż 3700 metrów. Lewicowa „Dźwignia” chwaliła warsztat filmu, klarowność ujęć, urozmaicone kąty widzenia, umiejętne oświetlenie i montaż, chwaliła nawet scenariusz z „dobrym zakończeniem”, dość zręcznie wykrojony z powieści. Film nakręcono w dwóch fabrykach łódzkich: Scheiblera i Grohmana oraz w Widzewskiej Manufakturze, posiadających nowoczesne maszyny włókiennicze (akcję przeniesiono w czasy współczesne, tzn. międzywojenne). Na wstępie pokazano ulice Łodzi o świcie, poranny tramwaj, robotników z blaszankami wsiąkających w paszczę fabrycznej bramy, świetne typy włókniarzy w scenie inspekcji. Dyrektor Bucholc (debiut filmowy Ludwika Solskiego) przychodził wcześnie, razem z robotnikami, zaglądał do wszystkich zakamarków, a „gdzie tylko zjawi się, rozmowy milkną i postacie pracujących zginają się w niewolniczym ukłonie”. Jadwiga Smosarska, Maria Malicka, Kazimierz Krukowski Lopek, Loda Halama czy Kazimierz Junosza-Stępowski jako Karol Borowiecki zapewniły filmowi dobrą obsadę i reklamę.
W roku 1930 karierę twórcy filmowego rozpoczął łodzianin Aleksander Ford, realizując dwa reportaże artystyczne o Łodzi Nad ranem i Tętno polskiego Manchesteru. Ten drugi był reklamowany jako „Faktomontaż eksperymentalny z życia Łodzi, największego w Polsce ośrodka przemysłowego”. Potem była jeszcze nieudana realizacja filmu Raj utracony. Skończyła się na nakręceniu małego epizodu na cmentarzu katolickim w Łodzi oraz wielkiej aferze nieuczciwej wytwórni „Vita-Film”, aferze, która bulwersowała całą Polskę.
Także w 1930 roku w Łodzi zaczął działać Edward Kowalski, fachowiec, kinooperator, pasjonat filmu, człowiek o niespożytej energii. Nakręcił szereg aktualności, które nawet zostały zakupione przez PAT (Polską Agencję Telegraficzną – producenta kronik aktualności) i wyświetlane jako dodatki w kinach całej Polski. Nakręcił on również samodzielne filmy dokumentalne Uroczystości 10-lecia odzyskania niepodległości Polski w Łodzi, Budowa pomnika Tadeusza Kościuszki, Przeprowadzenie kanalizacji oraz asfaltowanie ulicy Piotrkowskiej. W 1934 roku powstał reportaż oświatowy Łódź – miasto bawełny. Film ten nakręcony przez PAT na zlecenie Izby Handlowej Polsko-Palestyńskiej wysłano również do Tel Awiwu. Przedstawiał on proces powstawania tkanin bawełnianych.
Na zachowanym w zbiorach Wytwórni Filmów Dokumentalnych w Warszawie w l akcie o długości 286 m można zobaczyć pejzaż fabryczny Łodzi, ogólny widok kominów i zbliżenie jednego dymiącego komina fabrycznego. Potem krótki reportaż z fabryki, robotnice przy krosnach, tkanie i farbowanie tkanin.
W wydanej w 1992 roku książce Życie filmowe Łodzi 1896–1939 Hanna Krajewska pisze obszernie o innych filmach w których „gra” Łódź, m.in. w 1937 roku film Skłamałam z Jadwigą Smosarską i Eugeniuszem Bodo kręcono częściowo na ulicach Lodzi z tłumami łodzian. Jedno z ujęć pokazywało łódzki tramwaj podmiejski, inne było realizowane na schodach Dworca Kaliskiego. Inny film Mała mateczka kręcono na Bałutach oraz w budynku fabrycznym Poznańskiego przy ul. Ogrodowej.
„W przeciwieństwie do filmów fabularnych produkcje krótkometrażówek kończyły się na ogół rezultatem pozytywnym. Większość z nich zaginęła jednak w zawierusze wojennej, pozostały tylko ślady na kartach dokumentów i opisy w gazetach. Wszystkie trudy zakończone rezultatem pozytywnym lub porażką były świadectwem upartej walki o własny, łódzki kształt twórczości filmowej, były zatem odbiciem ogólnopolskich stosunków. Na przeszkodzie wielu realizacji stawała prowincjonalność miasta ze wszystkimi wynikającymi stąd stosunkami. Drugie co do wielkości miasto nie zapisało się w historii sztuki filmowej niczym szczególnym, jeśli chodzi o realizację filmów. Po prostu egzystowało, podejmując najczęściej nieudane próby” – tak skwitowała Hanna Krajewska.
Do 1925 roku wynajem filmów odbywał się poprzez liczne warszawskie wypożyczalnie, po 1925 zaczęły działać łódzkie, lecz w większości pośredniczyły jedynie w wypożyczaniu filmów sprowadzanych z Warszawy. Sytuacja nieco się poprawiła w latach 30., gdy wyświetlano już filmy udźwiękowione.
Były w Łodzi wydawane czasopisma filmowe, choć w większości były efemerydami, w latach 30. wydawano już tylko trzy pisma fachowe, m.in. „Informator Filmowo-Teatralny” i „Kurier Filmowy”. W lipcu 1936 roku próbowano w Helenowie zorganizować festiwal filmowy na wzór imprez zagranicznych. Hanna Krajewska w swojej książce pisze też o licznych łódzkich kinach, podając dokładne ich lokalizacje.
Istniało Zrzeszenie Teatrów Świetlnych, którego działalność zaważyła na życiu filmowym Łodzi, konsolidując m.in. właścicieli kin, bowiem od 1927 roku należały do Zrzeszenia wszystkie kina łódzkie i 90 proc. z województwa. Istniały także związki zawodowe kinooperatorów, później przekształcone w Związek Zawodowy Branży Kinowej.
Prawie nic nie wiemy o pochodzących z Łodzi aktorach filmu niemego, filmu z okresu międzywojennego i wczesnego powojennego, także o wybitnych reżyserach, operatorach i scenografach, działających w Łodzi, lub z Łodzi pochodzących.
Wielki przełom przyszedł w styczniu 1945 roku – nastąpiła trwająca przez dziesiątki powojennych lat systematyczna „okupacja” Łodzi przez kinematografię. Łódź stała się wtedy „stolicą polskiego filmu”, „Hollyłódź”.
Tekst Mirosław Zbigniew Wojalski
Działacz społeczny i kulturalny, regionalista i kolekcjoner.