W 2017 roku Krzysztof Laszkiewicz, pasjonat historii, odnalazł uznany za zaginiony zabytkowy dokument – tzw. przywilej renowacyjny wystawiony przez Władysława Jagiełłę w 1433 roku. Aktem tym król potwierdził prawa miejskie Łodzi, nadane jej dziesięć lat wcześniej. Autor tego sensacyjnego zdarzenia, które wzbudziło wiele emocji w środowisku historyków, opisuje zaskakujące losy pergaminu i wyjaśnia jego znaczenie.
Łódź na początku XV wieku była wsią należącą do biskupstwa włocławskiego. W 1423 roku na zamku w Przedborzu Władysław Jagiełło nadał Łodzi prawa miejskie. Dziesięć lat po tym wydarzeniu na zamku w Kole, gdzie orszak monarszy zatrzymał się w drodze na wojnę z zakonem krzyżackim, król wystawił dokument, którym nadane wcześniej prawa miejskie odnowił i rozszerzył.
Powodem powtórnego nadania praw miejskich mogło być to, że z bliżej nieokreślonych powodów lokacja miasta się nie powiodła. W podobnym dokumencie wydanym tego samego dnia dla Wolborza znajduje się informacja o tym, że dobra biskupów włocławskich wiele ucierpiały od przemarszu wojsk ciągnących przeciwko Krzyżakom i Rusinom. Być może dopiero co założone miasto zostało złupione i wyludniło się. Z tego powodu potrzebowało nowego impulsu do dalszego rozwoju. Łódź miała więc wystawione dwa akty lokacyjne. Te cenne dla miasta dokumenty były przechowywane w archiwum kapituły katedralnej we Włocławku. Ślad ich obecności w tym archiwum na przełomie XVI i XVII wieku znajdujemy w kopiariuszach, księgach, do których została wpisana ich treść.
W poszukiwaniu metryki miasta
Przez kolejne wieki Łódź pozostawała małym, niczym niewyróżniającym się miasteczkiem. Zmieniło się to na początku XIX wieku, kiedy to za sprawą przemysłu włókienniczego miasteczko stało się prężnie działającym ośrodkiem przemysłowym. Zaczęto interesować się historią Łodzi. Trwały poszukiwania historycznych korzeni „ziemi obiecanej”. Przełom w tych poszukiwaniach miasto zawdzięcza ks. Stanisławowi Muznerowskiemu, proboszczowi parafii w pobliskim Tuszynie. Ksiądz ten był wielkim miłośnikiem historii. Po przyjeździe z Kujaw do Tuszyna w 1910 roku swoje zainteresowania badawcze skierował na nową, małą ojczyznę i napisał monografię pt. Tuszyn w Ziemi Piotrkowskiej. Prawdopodobnie na początku lat 20. XX wieku ksiądz historyk rozpoczął badania nad historią Łodzi. Owoce swojej pracy opublikował w 1922 roku w Przyczynkach do monografii Łodzi. Ta niewielka książeczka okazała się kamieniem milowym w ustaleniu metryki miasta. W publikacji znalazły się materiały dotyczące Łodzi odnalezione przez księdza w archiwum katedralnym we Włocławku. Był wśród nich między innymi dokument wystawiony w 1332 roku, w którym była wymieniona wieś Łodzia, a także przywilej renowacyjny wystawiony w 1433 roku. Co prawda dokumenty te nie pozwalały jeszcze ustalić dokładnej daty lokacji Łodzi, ale znacznie zawęziły ramy czasowe tego wydarzenia.
Nieoczekiwane odkrycie i głosy sceptyków
Wybuch II wojny światowej i okupacja niemiecka przyniosły niepowetowane straty dla naszej kultury materialnej, również zbiory z włocławskiego archiwum przechodziły burzliwe, wojenne losy. Bezcenne księgi i pergaminy zostały najpierw zagrabione przez Niemców, a następnie po 1945 roku wywiezione przez Rosjan do Moskwy. Po wielu staraniach powróciły ze Związku Radzieckiego do Włocławka. Niestety, prace inwentaryzacyjne ujawniły braki w zbiorach. Między innymi wśród odzyskanych dokumentów nie odnaleziono łódzkiego przywileju renowacyjnego. Historycy przyjęli więc, że zaginął on w czasie wojny. Taka wersja obowiązywała do 2018 roku, czyli do momentu, kiedy ujawniłem moje odkrycie.
Odnalezienie i zidentyfikowanie przeze mnie tego dokumentu wzbudziło wiele emocji w środowisku historyków. Niektórzy badacze w publicznej dyskusji podawali w wątpliwość autentyczność dokumentu, podejrzewając fałszerstwo. Sceptycy wskazywali np. na niewłaściwe, ich zdaniem, dziurki, przez które został przewleczony sznur. Jego wygląd również budził ich zastrzeżenia. Uważano, że stan dokumentu jest podejrzanie dobry. Wątpliwości brały się zapewne również stąd, że nie jestem zawodowym historykiem, tylko regionalistą zajmującym się przede wszystkim badaniem i opisywaniem historii miasta, w którym mieszkam – Głowna. Ja jednak byłem przekonany o wartości mojego odkrycia.
Praca nad odtworzeniem losów dokumentu, ustaleniem, w jakich okolicznościach zaginął, ocenieniem cech, mogących świadczyć o jego autentyczności, zajęła mi wiele miesięcy. Na podstawie wyników tej pracy w marcu 2018 roku z pełnym przekonaniem skierowałem do łódzkich władz oficjalne pismo informujące o odnalezieniu tego bezcennego dla historii Łodzi pergaminu. Zaprosiłem również media na konferencję prasową, na której opowiedziałem o swoim odkryciu.
Kolejnym etapem, bezwzględnie koniecznym do zamknięcia dyskusji na temat autentyczności zabytku, była jego ocena przez specjalistów. Badanie takie odbyło się w Oddziale Konserwacji i Reprografii Archiwum Państwowego w Łodzi. Oględziny przeprowadziła pani prof. Alicja Szymczak, mediewistka, która potwierdziła wyniki mojej pracy. 27 lipca 2018 roku w Muzeum Fabryki przy łódzkiej Manufakturze odbyła się wystawa, na której mieszkańcy Łodzi po raz pierwszy w historii mogli obejrzeć ten bezcenny dla miasta skarb. Była to okazja do ujawnienia okoliczności, w jakich doszło do znalezienia dokumentu. A były one rzeczywiście sensacyjne: skarb tkwił w szufladzie komody w moim domu…
Co zrobił ksiądz Stanisław Muznerowski?
Wiosną 2017 roku przeglądałem pamiątki związane z rodziną żony. Była wśród nich obszerna teczka, a w niej kilkadziesiąt różnego rodzaju dokumentów po zmarłym w 1950 roku wuju mojego teścia, ks. Józefie Dziobie. Jeden z dokumentów zwrócił moją szczególną uwagę – był zapakowany w papier, z notatką wskazującą adresata: „Przewielebny ks. Prałat Józef Dzioba”. Tak właśnie odnalazłem akt nadania Łodzi praw miejskich. Okazało się, że rodzina mojej żony przez dziesięciolecia nieświadomie przechowywała w komodzie wielki skarb. Grafolodzy, badający pismo na opakowaniu, wskazali jako jego autora... księdza Muznerowskiego.
Klucz do ustalenia okoliczności, w jakich dokument zaginął, po żmudnych poszukiwaniach odnalazłem w drugim tomie czasopisma „Rocznik Łódzki Poświęcony Historii Łodzi i Okolicy” z 1931 roku. W jednym z artykułów dotyczących praw miejskich Łodzi znajdował się przypis, w którym autor wspomina, że ksiądz Muznerowski, pracując nad Przyczynkami do monografii Łodzi, korzystał z oryginalnych dokumentów, które obecnie uważa się za zaginione. W pierwszym tomie publikacji, również w przypisach do jednego z artykułów, autor podaje, że te dokumenty zostały ks. Muznerowskiemu wypożyczone i nie zostały przez niego zwrócone. Nie odnaleziono ich również mimo poszukiwań po śmierci księdza w 1925 roku. Jak się więc okazało, przywilej renowacyjny nie zaginął w czasie II wojny światowej, jak przez lata podawali badacze historii Łodzi. Zaginął znacznie wcześniej, a informacji o tym należało szukać, dokładnie studiując dostępne źródła.
Jak paczka z pergaminem trafiła do ks. Dzioby, trudno dziś ustalić z całą pewnością. Zaproponowałem hipotezę, że ks. Muznerowski, przewidując rychłą śmierć, mógł wskazać zaufaną osobę, której należało przekazać bezcenną paczkę. Być może pakunek schowany na plebanii tuszyńskiej nie został od razu odnaleziony. Mogło to nastąpić dopiero przy okazji remontu zabudowań kościelnych, który przeprowadzono tam po 1948 roku. Być może ks. Dzioba nie zdążył przekazać otrzymanego pergaminu do Włocławka. Zmarł w 1950 roku w wieku 59 lat.
Ta niezwykła historia pokazuje, jak ważna jest rzetelność i dociekliwość w ocenie śladów historii, nawet jeśli wydają się niepewne.
Przywilej renowacyjny został zwrócony przez naszą rodzinę – tam, gdzie zawsze było jego miejsce, czyli do Archiwum Diecezji Włocławskiej.
Tekst Krzysztof Laszkiewicz
Regionalista. Entuzjasta historii, autor publikacji na temat dziejów Głowna. Członek Zarządu Towarzystwa Przyjaciół Miasta Głowna – stowarzyszenia, które przez wiele lat prowadziło Muzeum Regionalne w Głownie.
Zdjęcia Krzysztof Laszkiewicz Grzegorz Niewiadomski