Gotycko i krzyżacko w Olsztynie i okolicach

Uzupełnieniem pokrzyżackich, gotyckich zabytków, które zwiedzaliśmy na trasie warmińsko- -mazurskiej i chełmińskiej, co zostało opisane w poprzednim numerze „Turysty”, były atrakcje Olsztyna – zamek i katedra oraz wieża kościelna w Dywitach.

Zacznijmy od Krzyżaków
I wreszcie Olsztyn. Powstał tu zamek kościelny, ale pod wojskową opieką Krzyżaków. Bo też w swoim czasie znajdował się na terenie państwa krzyżackiego. Pisałam wprawdzie o dziejach Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, bo tak brzmi ich pełna nazwa, w IV tomie „Polski znanej i mniej znanej” w rozdziale o Malborku, ale w wielkim skrócie przypomnę ją raz jeszcze. W 1128 roku powstało w Jerozolimie niemieckie bractwo szpitalne, które w 1198 roku przekształciło się w zakon rycerski. Czyli powinni się modlić, ale także walczyć, być rycerzami Chrystusa i jeśli zabijać, to tylko pogan. Wtedy też przyjęto jako symbol przynależności do Zakonu biały płaszcz z czarnym krzyżem. Rycerskość przydawała się w czasie wypraw krzyżowych, ale gdy nastał ich koniec, trzeba było uzasadnić dalsze istnienie Zakonu. Postanowiono więc walczyć z poganami w Europie. Najpierw na Węgrzech, gdzie król Andrzej II przyznał Krzyżakom w 1211 roku ziemię w Siedmiogrodzie, na której mieli nawracać Kumanów. Gdy jednak chcieli założyć tam własne państwo, choć uznane już przez papieża, władca węgierski ich przegonił. W1222 roku ofiarował Krzyżakom wieś Łasucice książę Henryk Brodaty. Ale Śląsk był już katolicki i nie było tam z kim walczyć. Itak oto w roku 1225 książę Konrad Mazowiecki, ponoć za poradą Jadwigi Śląskiej, zaprosił Zakon na ziemię chełmińską, bo nie dawał sobie rady z plemionami pruskimi. Trudna sprawa. Można zaryzykować twierdzenie, że oto Konrad Mazowiecki zamiast zorientować się, dlaczego król Andrzej wypędził Krzyżaków z Węgier w sposób absolutnie lekkomyślny sprowadził na państwo polskie na kilka wieków ogromne zagrożenie. Czego skutkiem była między innymi utrata w 1309 roku na 157 lat Pomorza Gdańskiego, a także liczne krwawe wojny.

Przez Wysoką Bramę do Olsztyna
Wróćmy jednak do Olsztyna. Z przyjemnością stwierdziliśmy, że to miasto bardzo przyjazne ludziom. Jest po prostu ładne. Dużo zieleni, malownicza rzeka, dobre powietrze. Mieszkają tu też członkowie mojego ulubionego zespołu „Czerwony Tulipan”, którzy tak ładnie śpiewają Olsztyn kocham, moją małą Amerykę... A do tego sporo zabytków, więc jest co oglądać. Zacznijmy od bramy, przez którą wjechaliśmy do Olsztyna. To Brama Górna, zwana też Wysoką, jedyna z trzech, która się zachowała. Powstała po lokacji miasta w 1378 roku, zmodernizowana pod koniec XV wieku. I taki kształt jej pozostał, choć przebudowy miały też miejsce później, aby ją zaadaptować na zbrojownię, więzienie czy komisariat policji. W tej właśnie bramie przetrzymywany był w 1863 roku przez pięć dni Wojciech Kętrzyński oskarżany o przemyt broni dla powstańców styczniowych. Bramę odremontowano starannie w 2009 roku – wygląda imponująco. Mieści się przy niej hostel „Wysoka Brama”. Nie zwiedzaliśmy go, bo przywiódł nas do Olsztyna przede wszystkim zamek.

 

Brama Górna zwana Wysoką Bramą
– XIV-wieczna brama miejska w Olsztynie
fot. Archetyp, CC BY-SA 3.0 PL, Wikimedia Commons

 

Bronił go sam Kopernik
Zamek Kapituły Warmińskiej wzniesiono w zakolu Łyny. Ten pierwotny stanął w latach 1348–1353 na miejscu drewniano-ziemnej strażnicy. Miał wówczas od strony północno-wschodniej trójkondygnacyjny dom główny. Skrzydło południowo- -zachodnie zbudowano w XV wieku, a40-metrową, okrągłą wieżę – w XVI wieku, ale na podstawie wcześniejszego czworoboku. Mury zamku miały wysokość do 12 m. Były też baszty. Nadawał się więc do obrony, choć nie zawsze była ona skuteczna. Po klęsce pod Grunwaldem załoga zamku poddała się Polakom bez walki. Później – różnie bywało. W roku 1521 na czele obrony olsztyńskiego zamku, która skutecznie przeciwstawiła się Krzyżakom, stał… Mikołaj Kopernik. Był on wówczas administratorem zamku po raz drugi. Pierwsza kadencja trwała od 1516 do 1519 roku. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale stąd właśnie zarządzał ziemią kapituły, sprawował sądy i zajmował się podatkami. Ale też obserwował niebo i w rezultacie napisał tekst pierwszej księgi De revolutionibus... Pozostawił też na zamku własnoręcznie stworzoną tablicę astronomiczną, którą do dziś można oglądać. Jak również jego pokoje oraz pochodzący z jego biblioteki oryginalny inkunabuł medyczny. Stosował go w praktyce, bowiem był lekarzem, choć astronomię też studiował, bo przy stawianiu diagnozy przydawały się w owych czasach horoskopy. Byłam niegdyś na uniwersytecie w Padwie, gdzie uprzejmy rektor poprowadził mnie tropem genialnego ucznia z Polski. Pokazał dokumenty studiujących tam w średniowieczu Polaków, a było ich naprawdę wielu. W Olsztynie, nieopodal Zamku, postawiono w roku 2003 ławeczkę z pomnikiem Kopernika. Jej autorką jest miejscowa rzeźbiarka Urszula Szmyt.

Mikołaj Kopernik na „ławeczce” w Olsztynie
fot. Chez Eskay from Karlsruhe, Germany, CC BY 2.0, Wikimedia Commons

Zamkowi goście
Zamek olsztyński miał szczęście do sławnych gości biskupów – intelektualistów. WXVI wieku przebywał na nim bliski mi, bo podróżnik, Jan Dantyszek, który zwiedził nie tylko Europę, ale i Azję Mniejszą. Był to poeta, wybitny dyplomata, biskup chełmiński, ale także warmiński. Człowiek zapewne pełen radości, skoro należał – już jako pisarz królewski – do „towarzystwa ożralców iopilców”. Spotykał się ponoć nie tylko z Marcinem Lutrem, ale także z Hernanem Cortezem, hiszpańskim konkwistadorem biorącym udział w podboju Meksyku. Drugim dyplomatą, i też biskupem warmińskim, który w tym samym stuleciu odwiedzał zamek olsztyński, a nawet poświęcił tu kaplicę św. Anny, był Marcin Kromer. Syn mieszczanina i szlachcianki ze sławiącego się nim, też miłego mi, Biecza. Wykształcony w Padwie i Bolonii, doszedł do największych zaszczytów w kraju. Został sekretarzem Zygmunta I Starego i nic w tym dziwnego, pisał bowiem i mówił tak samo płynne po polsku, jak i po łacinie, co w owych czasach było wielce przydatne. Trzeci sławny biskup warmiński na zamku to Ignacy Krasicki, największy pisarz polskiego Oświecenia. Odwiedził Olsztyn w 1779 roku. W tym czasie istniał już na zamku trzeci dom mieszkalny wybudowany w połowie XVIII wieku w stylu barokowym.

Zamek już nie kapitulny
Wspaniała siedziba warmińskiej kapituły, po rozbiorze Polski sekularyzowana, przeszła w ręce Prus. Wiek XIX nie był zrazu dla zamku przyjazny, a to pożary, a to próby rozbiórki. Jednak w drugiej połowie stulecia zajęto się jego konserwacją i restauracją. Na początku XX wieku regotyzowano nawet część wnętrz. W 1920 roku urządzono w zamku skromne muzeum regionalne. Wojny wielkiej krzywdy biskupiej twierdzy nie zrobiły. Od 1945 roku funkcjonuje tu muzeum, od 1975 roku noszące nazwę Muzeum Warmii i Mazur, a w jego ramach także biblioteka i galeria sztuki. W amfiteatrze im. Czesława Niemena u stóp zamku odbywają się ciekawe koncerty i spotkania. W jednym z nich ja też brałam udział.

W Olsztynie nie tylko zamek
Cennym zabytkiem Olsztyna jest średniowieczna fara pw. św. Jakuba Apostoła w 2004 roku podniesiona do godności bazyliki mniejszej i funkcji konkatedry Archidiecezji Warmińskiej. Jej pierwotna metryka jest gotycka, z lat 1370– 1380. Po przebudowach, pożarach i zniszczeniach w latach 1866–1868 została poddana restauracji i regotyzacji przez pruskiego ministra ochrony zabytków Ferdynanda von Quasta, zasłużonego także i dla zamku. Ma imponującą, pełną zwracających uwagę blend, siedmiokondygnacyjną wieżę sięgającą 63 m wysokości. Świątynia jest halowa. Ma dwie nawy boczne pięknie sklepione kryształowo, podczas gdy główną – sieciowo. W bocznych podziwialiśmy tryptyki. W prawej: datowany na początek XVI wieku, późnogotycki, przedstawiający w scenie centralnej Madonnę z Dzieciątkiem i dwoje świętych, w bocznych skrzydłach – dwunastu apostołów. W lewej: już wczesnorenesansowy, datowany na rok 1553, przedstawiający ukrzyżowanie w szafie głównej, zaś po bokach – świętych i sceny z Biblii. Został tu przeniesiony z nieistniejącego już kościoła pw. św. Krzyża, z którego pochodzi także XVI-wieczny żyrandol z rogów jelenia. Z czasów gotyckich przetrwało sakramentarium, a barok reprezentuje ponadnaturalnej wielkości figura Chrystusa na łuku tęczowym. Pozostała część wyposażenia została zniszczona w 1807 roku, kiedy to Francuzi zamknęli w niej półtora tysiąca jeńców rosyjskich. Ci zaś, jako że zima była sroga, ogrzewali się paląc co się dało.

Nawa główna w bazylice konkatedralnej św. Jakuba Apostoła
fot. Archiwum UMWWM

Przystanek w Dywitach
Nieopodal Olsztyna zatrzymała nas wysoka wieża kościoła w Dywitach. Z daleka – czysty gotyk, na miejscu okazało się, że ze średniowiecza pochodzą tylko cztery dolne kondygnacje. Wioska została wspomniana już w 1354 roku i pewnie blisko tej daty został wybudowany pierwotny kościół. Wieża zaś powstała na przełomie XV i XVI wieku. Wioska musiała być bogata, skoro w roku 1355 kustosz katedry w Olsztynie wykupił stąd wszystkie dochody czynszowe na rzecz nabożeństw w olsztyńskiej świątyni. Nie bardzo to rozumiem, ale takie pewnie bywały obyczaje zabezpieczające przed ewentualnymi nieszczęściami. Gotyckiego kościoła jednak to nie zabezpieczyło. Gdy mocno już podupadał, został w roku 1893 rozebrany i na jego miejscu postawiono nową świątynię, neogotycką, pw. św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza. Oszczędzono łaskawie dolną partię starej wieży i przekazano jej styl partii górnej. Wyszło całkiem ładnie, pomagają w tym liczne blendy o dość urozmaiconej formie. Autorem projektu nowego, halowego kościoła o trzech nawach, był Fritz Heitmann z Królewca. Ołtarz główny, też neogotycki, wykonał August Lorkowski z Gietrzwałdu. Zachowały się też rzeźby barokowe i rokokowe ze starego kościoła. Świątynię ufundowali miejscowi katolicy, gdyż w Dywitach mieszkała głównie ludność polska i do połowy XIX wieku wygłaszano tu kazania wyłącznie po polsku. Warto wstąpić tu po drodze.

Neogotycki kościół pw. Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Dywitach fot. Archiwum UMWWM

Tekst Elżbieta Dzikowska
Sinolog, historyk sztuki, dziennikarka, podróżniczka, autorka relacji z podróży po Polsce i świecie.