Sri Lanka oznacza „olśniewający kraj” i naprawdę nas zachwyciła. Jest to kraj niewiele większy od dwóch polskich województw – mazowieckiego i wielkopolskiego – położony na wyspie Cejlon oblanej wodami Oceanu Indyjskiego.
Dziś podróże do Azji już nikogo nie dziwią. Od wielu lat prym wśród turystów wiodą Tajlandia i Bali, ale od jakiegoś czasu Polacy również pokochali niewielką wyspę położoną u stóp Indii. Sri Lanka zagościła w biurach podróży, stając się ciekawą alternatywą dla popularnych jesienno-zimowych kierunków. Choć nie tylko. Właściwie można tu przyjechać o każdej porze roku. Klimat wyspy, będącej pod wpływem dwóch różnych monsunów, jest na tyle zróżnicowany, że pogoda nigdy nie sprawia zawodu. Kwestią nie jest więc, kiedy, lecz gdzie – w którą część wyspy się udamy.
Nasza podróż przypadła na początek letniej pory monsunowej, ale zaryzykowaliśmy zwiedzanie zachodniej części wybrzeża. Zależało nam, aby zatrzymać się blisko byłej stolicy kraju Kolombo, gdzie znajduje się lotnisko. Po długim, blisko 20-godzinnym locie z przesiadką w Dubaju, priorytetem dla nas był odpoczynek przez pierwsze dni. Na szczęście urokliwa miejscowość Waikkal ze swoimi piaszczystymi plażami okazała się również fantastycznym punktem do zwiedzania wyspy. Tyle, że na raty.
Trudne drogi
Siedząc jeszcze w domu i jeżdżąc palcem po mapie, nie mogliśmy pojąć, dlaczego z punktu A do punktu B, gdzie jest zaledwie 78 km, aplikacja pokazuje nam czas przejazdu samochodem aż dwie godziny! Jednak już w drodze z lotniska do hotelu zrozumieliśmy, w czym tkwi problem. Fatalne, kręte drogi, pełne tuk tuków. Do tego brak oświetlenia wzdłuż większości ulic i mnóstwo zwierząt spacerujących po trasie. To wszystko składa się na wydłużony czas jazdy. Więc, pomimo niewielkich odległości, zwiedzanie wyspy wcale nie należy do najłatwiejszych. Za to, zapewniamy, że jest bardzo przyjemne. Co odważniejsi decydują się zwiedzać Sri Lankę wspomnianym już przeze mnie tuk tukiem. Nasza rodzina postawiła jednak na bardziej tradycyjny środek lokomocji, jakim jest samochód. Do wynajęcia auta na Sri Lance konieczne jest posiadania międzynarodowego prawa jazdy, na podstawie którego wyrobione zostaje dodatkowe pozwolenie. Dodatkową trudnością na miejscu jest ruch lewostronny. Na szczęście, świetnym i popularnym rozwiązaniem jest wynajem auta razem z kierowcą, który często jest również przewodnikiem. Naszego kierowcę Sama znaleźliśmy na Facebooku, a wstępny rozkład jazdy ustaliliśmy tydzień przed przylotem.
Podróż w głąb wyspy – religijne zabytki
Sri Lanka skrywa w sobie niezwykłą przyrodę i wspaniałe zabytki związane z religią. Naszą podróż zaczęliśmy od zwiedzania najsłynniejszego i największego kompleksu świątyń Dambulla Temple Cave. Na miejsce dotarliśmy z samego rana, żeby zdążyć przed nadchodzącym upałem. Ale już o 8 rano czuć było skwar i 34 stopnie, a przed nami wiły się 364 schody. Wspinając się na szczyt, po drodze mijaliśmy lankijskie kobiety sprzedające kwiaty, które można było następnie złożyć u stóp jednego z wielu posągów Buddy. Po wejściu na górę musieliśmy udać się do miejsca, gdzie zostawia się buty. Następnie po dywanie z lin doszliśmy do bramy, gdzie czekało na nas baczne spojrzenie ochrony, która sprawdzała, czy zarówno kobiety, jak i mężczyźni są stosownie ubrani. Oprócz bosych stóp w świątyniach buddyjskich obowiązuje stosowny ubiór – zakryte ramiona oraz kolana. Trzeba również pamiętać, że nie wolno stawać do posągu Buddy plecami, a zatem nie można też robić sobie zdjęć typu selfie. Po kontroli i przejściu przez dziedziniec ukazał się nam niesamowity widok. W ogromnej skale wyryto pięć wejść do świątyń: Viharaya Devaraja (Świątynia Króla Bóstw), Maharaja Viharaya (Świątynia Wielkiego Króla), Maha Alut Viharaya (Wielka Nowa Świątynia), Paschima Viharaya (Świątynia Zachodnia) i Devena Alut Viaharaya (Druga Nowa Świątynia). W każdej z nich, oprócz przyjemnego chłodu, znajdziemy niesamowite posągi Buddy oraz innych bożków. Najbardziej spektakularny, bo aż 14-metrowy posąg leżącego Buddy, wykuty z jednego kawałka skały, znajduje się w pierwszej jaskini.
Świątynia Dambulla została w 1991 roku wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. A jej częścią jest położony kilka kilometrów dalej budynek nazywany Golden Temple, w którym mieści się Muzeum Buddyjskie. Większość turystów zatrzymuje się tu jednak tylko po to, żeby sfotografować się z gigantycznym złotym posągiem Buddy.
Wspaniała przyroda
Sri Lanka może poszczycić się niezwykłą dbałością o przyrodę. W tym niewielkim kraju istnieje aż 26 parków narodowych. Do najpopularniejszych należą Yala, Udawalawe, Minnerija, Sinharaya, Horton Plains, Wilpattu. My wybraliśmy się do Parku Narodowego Kaudulla położnego w pobliżu. Po terenie poruszaliśmy się wynajętym jeepem z kierowcą. Już po kilku minutach natrafiliśmy na pierwsze stada słoni. Słonie cejlońskie, które są mniejszymi krewnymi słoni indyjskich, robią niesamowite wrażenie. Warto pamiętać, że te zachwycające zwierzęta mogą być bardzo niebezpieczne dla człowieka. Tylko w zeszłym roku na Sri Lance zginęło aż 176 osób w wypadkach właśnie z udziałem słoni. Na szczęście podglądanie tych dzikich zwierząt z perspektywy jeepa należy do bezpieczniejszych form. A do tego mieliśmy też szansę spotkać bawoły wodne, krokodyle, lamparty, żubry, makaki i pawie.
Moc natury
Noc spędziliśmy pośrodku wyspy w rodzinnym hotelu u stóp jednego z największych cudów Sri Lanki – Lwiej Skały Sigirija (Sigiriya). To jedno z ośmiu miejsc Sri Lanki z Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO. 180-metrowe wzniesienie kryje na swoim szczycie historyczną tajemnicę: ruiny kompleksu pałacowego i twierdzy wzniesionej za panowania króla Kassapy (473–491). Tego dnia wybraliśmy się jeszcze nad wodospad Ramboda, do którego prowadzi mniej wymagająca trasa, bo znaczną część przejeżdża się windą. Dalej zwiedziliśmy popularne na wyspie plantacje herbaty i jeden z wielu ogrodów przypraw. I ta część wyprawy okazała się bardzo zaskakująca. Nie tylko z powodu odkrycia odmiany czerwonego ananasa, który ma właściwości odchudzające i odtruwające organizm. Warto było zobaczyć, jak rośnie kakaowiec, kardamon, cynamon, pieprz czy gałka muszkatołowa.
Starcie z przeszłością
Na koniec tej części wycieczki wybraliśmy się do Kandy, żeby zobaczyć Świątynię Złotego Zęba, wpisaną na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 1988 roku. Sama budowla zrobiła na nas niesamowite wrażenie, budząc jednocześnie przerażenie, gdy oglądaliśmy pozostałości i zdjęcia z ataku terrorystycznego, do którego doszło w niej 26 lat temu. Po latach odbudowy i wprowadzeniu kontroli podobnych do tych jak na lotniskach, sanktuarium znów przyciąga rzesze wiernych i turystów. W tym najważniejszym obiekcie sakralnym Sri Lanki znajduje się bowiem bezcenna dla Lankijczyków relikwia – ząb Buddy. Według legendy miał on trafić na Sri Lankę dzięki księżniczce Hemamali, która potajemnie przewiozła ząb z Indii ukryty w swoich włosach.
Południe wyspy
Po dwóch dniach wypoczynku wybraliśmy się ponownie w podróż. Tym razem w dół wyspy. Pierwszym przystankiem była Bentota. Miejscowość słynąca z plaż otoczonych palmami, turkusowych wód i namorzynowych lasów. Tu miało początek nasze safari łodzią. Podczas tego dwugodzinnego rejsu mogliśmy zrelaksować się w cieniu pod baldachimem, podziwiając dziką przyrodę. Niestety, smutnym akcentem podczas tej wyprawy był widok więzionych krokodyli. Występują one w tym rejonie na wolności, ale „na potrzeby” turystów są również łapane, żeby przyjezdni mogli zrobić sobie zdjęcie z tymi dzikimi zwierzętami. To smutne wspomnienie udało nam się nieco zatrzeć w kolejnym miejscu, gdzie zajmowano się ochroną żółwi. Tutaj turyści mogą nie tylko dowiedzieć się, w jaki sposób Sri Lanka dba o przetrwanie tego gatunku, ale także zobaczyć uratowane, niepełnosprawne zwierzęta.
Na koniec tej trasy pojechaliśmy złożyć kwiaty pod pomnikiem ofiar tsunami. To tragiczna część historii Sri Lanki – 26 grudnia 2004 roku zginęło tu blisko 40 tys. ludzi. Nie byliśmy nawet w stanie wyobrazić sobie, jak w zaledwie dwie godziny 17-metrowe fale spustoszyły brzegi tej wspaniałej wyspy.
Spełnienie marzeń
Wpisując hasło „Sri Lanka” w wyszukiwarkach internetowych i w social mediach, możemy być niemal pewni, że wyświetli się nam zdjęcie pociągu. Trasa kolejowa między Kandy a Ellą uważana jest za jedną z najpiękniejszych na świecie. Turyści czasami przez kilka dni polują, żeby zdobyć bilet na wymarzony przejazd niebieskim pociągiem. Ta podróż trwa blisko sześć godzin. My wybraliśmy wersję skróconą. Co ciekawe, okazało się, że II i III klasa pociągu jest tu najbardziej popularna, ale nie tylko ze względu na cenę, ale także z powodu otwartych okien i drzwi. Dzięki temu można z wagonu robić niesamowite zdjęcia. Wiele osób decyduje się na ekstremalną pamiątkę, jaką jest fotografia po wychyleniu się z otwartych drzwi pociągu. Ten nie jedzie za szybko, ale po drodze można natrafić na różne przeszkody jak wystające krzaki czy tunele. Prawda jest taka, że choć nie zamierzaliśmy, to jednak i my się skusiliśmy, żeby choć przez chwilę poczuć to, co tysiące osób przed nami. Ten oddech złapany za drzwiami turkoczącego pociągu, mknącego przez pola ryżowe i plantacje herbaty, na zawsze pozostanie w naszych wspomnieniach.
Tekst i zdjęcia Magdalena Gębicka-Janowicz
Dziennikarka, reportażystka, laureatka nagrody NBP za reportaż w Polsat News „Wpływ wojny w Ukrainie na polską gospodarkę”. Szczęśliwa młoda mama. Zakochana w nurkowaniu, ambasadorka mermaidingu w Polsce, czyli pływania w syrenim ogonie.