Pójdźmy na spacer po północnym odcinku Traktu Królewskiego, od przeszło stu lat reprezentacyjnej arterii stolicy. Wtopmy się w tłum turystów, których tu nigdy nie brakuje i poznajmy niezwykłe historie Krakowskiego Przedmieścia.
Z mojego rodzinnego Powiśla na „salon Warszawy” najczęściej wędruję ulicą Oboźną. Po kilku minutach drogi pod górę wychodzę niemal dokładnie naprzeciwko kościoła Świętego Krzyża (Krakowskie Przedmieście 3). Spójrzmy na jego front i figurę Chrystusa, który dźwiga krzyż, a lekko uniesioną prawą ręką wskazuje niebo. Wiąże się z nią poruszająca historia z powstania warszawskiego. We wrześniu 1944 roku, po eksplozji Goliatów, brązowa figura upadła na bruk. Leżała na plecach z ręką uniesioną w kierunku złotego napisu Sursum corda („W górę serca”), wygrawerowanego na czarnym granitowym cokole. Warszawiacy uznali to za niezwykły znak nadziei i otuchy, której nie wolno tracić mimo wojennej zawieruchy.
Sam kościół był świadkiem ważnych uroczystości państwowych i demonstracji patriotycznych. Chowano tu wybitnych Polaków, takich jak książę Adam Kazimierz Czartoryski czy Stanisław Małachowski. Odprawiano również msze pogrzebowe, między innymi dla księcia Józefa Poniatowskiego, Stanisława Staszica, Stanisława Moniuszki oraz Jana Kiepury. W filary wnętrza wmurowano dwa bezcenne skarby: serce Fryderyka Chopina i serce Władysława Reymonta, umieszczone w specjalnych urnach.
Spór artystów zakończony tragedią
Naprzeciwko kościoła, pod numerem 8, znajdowała się kiedyś słynna restauracja „U Lijewskiego” – elegancki lokal, znany z wyśmienitych win. To właśnie tam, w styczniu 1905 roku, doszło do dramatycznych wydarzeń, szeroko opisywanych przez ówczesną prasę. Rzeźbiarz Xawery Dunikowski śmiertelnie postrzelił w głowę malarza Wacława Pawliszaka, który chciał go spoliczkować. Tłem tragedii był konflikt między Dunikowskim a urażonym w swojej dumie i nie do końca poczytalnym Pawliszakiem. Sąd uznał, że Dunikowski działał w obronie koniecznej, i zwolnił go z odpowiedzialności.
Kościół, klasztor i organista Chopin
Przenieśmy się teraz w okolice kościoła i klasztoru sióstr wizytek (Krakowskie Przedmieście 34). Zakon ten sprowadziła do Polski w 1654 roku królowa Ludwika Maria Gonzaga, osadzając siostry tuż obok swojej siedziby – królewskiej Villa Regia (dzisiejszego Pałacu Kazimierzowskiego). Wizytki, czyli Zakon Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny (Ordo Visitationis Beatae Mariae Virginis), to zgromadzenie kontemplacyjne o ścisłej klauzurze. Warszawski klasztor jest najstarszym domem tego zakonu w Polsce.
Kiedy siostry przeniosły się na Nowe Miasto, do sakramentek, kościół stał się świątynią akademicką, a organistą bywał tu wówczas licealista Fryderyk Chopin. Zarówno kościół, jak i klasztor to autentyczne zabytki barokowe. W świątyni, w specjalnym puzderku, przechowywane jest serce królowej Ludwiki Marii Gonzagi – dobrodziejki zakonu. Znajduje się tam również czarne tabernakulum, niegdyś należące do królowej. Natomiast w ogrodzie klasztornym stoi cudem zachowany drewniany budynek (tzw. kalwaria) z 1677 roku.
Słodka historia Hotelu Europejskiego
Zostawmy za sobą kościół i zwróćmy uwagę na dwa luksusowe hotele: Europejski (Krakowskie Przedmieście 13) i nieco młodszy Bristol (Krakowskie Przedmieście 42/44). Przed wojną w Europejskim mieściła się słynna cukiernia Lourse’a, założona przez szwajcarskiego cukiernika Laurentego Lourse’a. Było to ekskluzywne miejsce spotkań warszawskiego świata artystycznego. Bywali tu Prus, Sienkiewicz, Reymont oraz liczni politycy.
Całkiem możliwe, że do białej kawy zamawiali słodkości, z których słynęła firma: ciastka półfrancuskie, rogaliki z masą migdałową, napoleonki z francuskiego ciasta z nadzieniem orzechowym i konfiturą wiśniową, brioszki drożdżowe, a może owoce kandyzowane lub lody. Dziś także możemy zajrzeć do Lourse’a, który w nowej odsłonie, nawiązującej do klimatu minionej epoki, wciąż oddaje hołd tradycji cukierniczej. Jako dziecko przychodziłam do Europejskiego z Tatą, do cukierni mieszczącej się w lokalu, gdzie dziś znajduje się sklep jednej z luksusowych marek. Siadaliśmy przy stoliku i delektowaliśmy się wyśmienitymi ptysiami, babeczkami i bajaderkami.
Znani goście w luksusowym Bristolu
Po drugiej stronie Krakowskiego Przedmieścia stanął konkurent Europejskiego – hotel Bristol, którego jednym z udziałowców był Ignacy Jan Paderewski. Nazwa była nawiązaniem do lorda Bristol, XIX-wiecznego podróżnika, który zatrzymywał się wyłącznie w renomowanych hotelach i niejako je promował.
Hotel otwarto w 1901 roku i zaprojektowano z prawdziwym rozmachem, z zastosowaniem najnowocześniejszej techniki. Były windy (wśród nich słynna, niestety już nieistniejąca winda kryształowa, przypominająca bajkową karetę z fotelikami do siedzenia), liczne restauracje, sale bilardowe, a dla wygody gości na parterze urządzono salony fryzjerski i fotograficzny, były sklepy, urząd pocztowy oraz kwiaciarnia.
Mieszkali tu Ignacy Jan Paderewski i Karol Szymanowski, a swoją pracownię wynajmował Wojciech Kossak. Malarz, dość rozrzutny i często borykający się z brakiem gotówki, nierzadko płacił za wynajem swoimi obrazami. Z kolei Szymanowski zajmował apartament, przez który przewijały się tłumy gości. Kompozytor wstawał dość późno, ale jego znajomi przychodzili wcześniej, dlatego gospodarz zarządził ciągłe dostawy śniadań dla przyjaciół.
Wśród słynnych gości hotelu można wymienić m.in. Herberta Hoovera, Marię Skłodowską-Curie, Jana Kiepurę, Helmuta Kohla, Jacques’a Chiraca, Roberta Kennedy’ego, Jacqueline Kennedy, Marlenę Dietrich, Naomi Campbell i Micka Jaggera, który koniecznie chciał spróbować pierogów z kapustą i grzybami.
Kiedy wejdziemy do jednego z pomieszczeń na parterze, zobaczymy wyjątkową Ścianę Sław – kolekcję hotelowych klamek z wygrawerowanymi nazwiskami najsłynniejszych gości, ułożoną zgodnie z ciągiem Fibonacciego.
Niezwykłe losy wędrującego pomnika
Mijamy Bristol i zatrzymujemy się przed Pałacem Prezydenckim (Krakowskie Przedmieście 46/48). Dawniej był to Pałac Namiestnikowski, a jeszcze wcześniej – w zależności od właścicieli – nosił nazwy Pałacu Koniecpolskich, Lubomirskich i Radziwiłłów.
Przed pałacem od 1965 roku stoi pomnik księcia Józefa Poniatowskiego. Jego losy, podobnie jak miejsca, w których wcześniej się znajdował, były niezwykłe. W 1829 roku duński rzeźbiarz Bertel Thorvaldsen zaprezentował gipsowy model pomnika w specjalnie wzniesionej szopie obok sal redutowych na placu Krasińskich. Projekt nie wzbudził entuzjazmu, za to wywołał długą i burzliwą dyskusję na temat znikomego podobieństwa rzeźby do księcia oraz jego niewłaściwego stroju – antycznych szat zamiast munduru.
Ostatecznie pomnik został zrealizowany, jednak po powstaniu listopadowym władze rosyjskie cofnęły zgodę na jego ustawienie przed Pałacem Namiestnikowskim. W rezultacie przewieziono go do twierdzy Modlin. W 1840 roku car Mikołaj I podarował go Iwanowi Paskiewiczowi, namiestnikowi Królestwa Polskiego, który wywiózł rzeźbę do swojej rezydencji w Homlu.
Do Polski pomnik powrócił w 1922 roku – najpierw ustawiono go tymczasowo na dziedzińcu Zamku Królewskiego, później na Placu Saskim. Został zniszczony niemal całkowicie w czasie wojny. Zachował się jedynie fragment szaty z figury i dłoń, które można zobaczyć w Muzeum Powstania Warszawskiego. Po wojnie Królestwo Danii zdecydowało się podarować Warszawie pomnik księcia Józefa Poniatowskiego. Nowy odlew rzeźby wykonano na podstawie modelu z Muzeum Thorvaldsena w Kopenhadze.
Tajemnicza intryga królowej
Idąc dalej w kierunku Starego Miasta, mijamy kościół Wniebowzięcia NMP (Krakowskie Przedmieście 52/54), dawniej należący do karmelitów bosych. To właśnie tutaj, w maju 1665 roku, odbył się tajny ślub Marii Kazimiery Zamoyskiej, wdowy po Janie Sobiepanie Zamoyskim, i Jana Sobieskiego, który dziewięć lat później został wybrany królem.
Całą intrygę przygotowała patronka Marysieńki, królowa Maria Ludwika Gonzaga. Prawdopodobnie to ona zorganizowała w pobliskim Pałacu Kazimierzowskim schadzkę pani Zamoyskiej (Marysieńki) z Janem Sobieskim. W trakcie spotkania przyłapała kochanków i oświadczyła, że teraz Sobieski musi poślubić Marysieńkę lub ponieść śmierć. Jan kochał swoją wybrankę, więc decyzja była oczywista. Tak doszło do tajnego ślubu w kościele karmelitów, a kilka miesięcy później – do oficjalnej ceremonii w kaplicy na Zamku Królewskim.
Do Zamku Królewskiego mamy jeszcze kawałek, a po drodze mijamy kilka interesujących miejsc i obiektów: pomnik Adama Mickiewicza, Pałac Wesslów, skwer Herberta Hoovera, statuę Matki Boskiej Passawskiej i kościół św. Anny. Podczas jednej wędrówki po Krakowskim Przedmieściu można przytoczyć zaledwie kilka opowieści o zabytkach oraz anegdot o ludziach, którzy tu mieszkali i tworzyli wyjątkowy klimat tego historycznego szlaku. Zapraszam więc na kolejne spacery!
Tekst i zdjęcia Katarzyna Fagasińska
Licencjonowany przewodnik miejski po Warszawie, członek Oddziału Warszawskiego PTTK. Warszawianka wychowana na Powiślu, związana ze stolicą od pokoleń. Prowadzi stronę Magia Warszawy. Z wykształcenia lekarz weterynarii, a z pasji przewodniczka po Warszawie.