Jan Karski, Artur Rubinstein, Grażyna Bacewicz, Władysław Reymont, Jerzy Kosiński, Katarzyna Kobro, Karl Dedecius... Znanych łodzian, którzy mieli wpływ na rozwój kultury, a nawet na bieg historii, było wielu. Przypomnijmy sylwetki trzech niezwykłych osób, których życiorysy to gotowe scenariusze filmowe.
Zdzisław Starostecki, twórca rakiet Patriot
Przyszedł na świat 8 lutego 1919 roku w Łodzi przy ulicy Kilińskiego 13, jego sąsiadem był Jan Karski, legendarny kurier Polskiego Państwa Podziemnego. W czasie wojny został zmobilizowany do Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” generała Franciszka Kleeberga. Później zaangażował się w działalność konspiracyjną. Złapany, trafił do kopalni złota na Kołymie. W 1941 roku, kiedy generał Anders zaczął formować wojsko, Starostecki dostał się do jego armii i przeszedł z nią cały szlak od Bliskiego Wschodu po Monte Cassino. Starostecki i jego rodzina zdecydowali się w 1952 roku na wyjazd do Ameryki. Zamieszkali niedaleko Nowego Jorku. Zdzisław zaczął od prac porządkowych w fabryce, później pracował jako tokarz. Przypadek zadecydował o dalszej drodze jego życia. Przełożeni zauważyli, że jest bystry i zna się na rysunkach technicznych. Na próbę został zatrudniony w charakterze kreślarza w Edison Laboratories i rozpoczął studia wieczorowe na politechnice, które ukończył z tytułem inżyniera. Był to czas, kiedy zimna wojna osiągnęła swoje apogeum. Amerykanie szukali ludzi zdolnych, wykształconych, których zaliczano do grupy wojennych wrogów Związku Radzieckiego. Jako inżynier cieszący się znakomitą opinią otrzymał pracę w Centrum Badań Obronnych Armii USA w Dover w New Jersey. Na początku lat 80. powierzono mu funkcję przewodniczącego 40-osobowej grupy projektującej radar i głowicę rakiety przeznaczonej do zwalczania samolotów. Projekt zadziwił wszystkich. Opracowano system zdolny do niszczenia rakiet dużego i średniego zasięgu z ładunkiem jądrowym. Rozpoczęto prace nad pierwszą tzw. antyrakietą. Tak narodził się system rakietowy Patriot. Nazwa ta to skrót oznaczający matrycowo fazowane śledzenie przechwytujące cel. Starostecki zawsze podkreślał zasługi całej grupy pracującej nad tym projektem, sobie przypisywał 80 procent sukcesu. System trafił do armii USA w 1989 roku. Z miejsca stał się obiektem zainteresowania wywiadów innych państw. Do autorów systemu przylgnęła opinia, że są „technicznym bohaterem wojny w Zatoce Perskiej”. W czasie prezydentury Billa Clintona Starostecki w dniu swoich urodzin otrzymał prywatny list od prezydenta USA. Rodzina nie ujawniła jego treści. Wiadomo jednak, że padły w nim następujące zwroty: „Drogi Zdzisławie” i „Twój Bill Clinton”. W 2008 roku minister obrony narodowej mianował Starosteckiego na stopień pułkownika, a 11 listopada 2009 roku prezydent Lech Kaczyński wręczył mu nominację generalską. Zdzisław Starostecki zmarł 31 grudnia 2010 roku w swoim domu na Florydzie.
Daniel Libeskind, wielki architekt
11 września 2001 roku oczy niemal całego świata były zwrócone na ruiny World Trade Center. Zastanawiano się, co w przyszłości stanie się z tym miejscem. Decyzję o ponownym zagospodarowania strefy Ground Zero podjęto bardzo szybko. Projekt opracował wybitny architekt światowej sławy, łodzianin Daniel Libeskind. Urodził się 12 maja 1946 roku w Łodzi, później rodzina mieszkała w Krakowie oraz w Warszawie. Daniel przejawiał wybitne zdolności muzyczne. Korzystając z postalinowskiej odwilży, rodzina wyjechała do Izraela. Daniel kontynuował naukę muzyki. W 1959 roku otrzymał stypendium Amerykańsko-Izraelskiej Fundacji Kulturalnej. Latem tego samego roku Libeskindowie przeprowadzili się do Nowego Jorku. W1965 roku Daniel otrzymał obywatelstwo amerykańskie. Podjął też ważną decyzję: porzucił naukę muzyki na rzecz studiów architektonicznych. Obecnie to ceniony wykładowca uczelni amerykańskich i niemieckich oraz wybitny architekt. Tworzy śmiałe, bezkompromisowe i pełne rozmachu bryły, które mimo ogromnych gabarytów cechują się lekkością formy. Z jego deski kreślarskiej zeszły tak znane obiekty, jak: Muzeum Żydowskie w Berlinie, Muzeum Felixa Nussbauma w Osnabrück, Imperial War Museum North w Manchesterze czy Apartamentowiec Złota 44 w Warszawie. Nie zapomina o swoich łódzkich początkach. O Łodzi mówi, że to jedno z najbardziej zapadających w pamięć miast w Europie i na świecie. Czuję się tak, jakbym nigdy stąd nie wyjeżdżał. Polska tożsamość, poczucie wolności, pomogło mi osiągnąć to, co osiągnąłem. Jestem nie amerykańskim, nie żydowskim, ale polskim architektem.
Jan Kowalewski, genialny szyfrant
Jak wiadomo, polscy kryptolodzy złamali kod niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma. Wszystko zaczęło się jednak od Jana Kowalewskiego (1892–1965), łódzkiego szyfranta, który wraz ze swoją ekipą przyczynił się do rozgromienia wojsk sowieckich pod Warszawą w 1920 roku. Gdyby wykorzystano osiągnięcia placówki, którą kierował już w czasie II wojny światowej, najprawdopodobniej inaczej wyglądałby jej koniec i inaczej potoczyłyby się losy Europy Środkowo- -Wschodniej! To on w czasie wojny z bolszewikami utworzył komórkę deszyfracyjną. Do współpracy zatrudnił znakomitych polskich matematyków. Została założona sieć stacji nasłuchowych, które przy pomocy telegrafu były połączone ze sztabem głównym. Przyniosło to bardzo szybko nadspodziewane efekty. W sierpniu 1919 roku udało się złamać klucze szyfrowe Armii Czerwonej. To dzięki tym sukcesom zwrócono uwagę na rolę dekryptażu i powołano później zespół, który pracował nad odczytaniem Enigmy. Przez lata nie mówiono i nie doceniano wkładu Kowalewskiego w wojnę 1920 roku. Tymczasem dowództwo wojsk polskich na czele z Józefem Piłsudskim podejmowało decyzje, opierając się na depeszach rozszyfrowanych przez Kowalewskiego. Najważniejsze dla przebiegu Bitwy Warszawskiej było odszyfrowanie depeszy informującej, że dowódca „Grupy Mozyrskiej”, która zabezpieczała środkowy odcinek frontu, nie daje sobie rady i ma do obrony coraz dłuższy odcinek frontu. Grupa Kowalewskiego nie ograniczała się tylko do łamania szyfrów. Zagłuszała również bolszewickie stacje radiotelegraficzne, emitując w eterze tekst Pisma Świętego. Na początku 1920 roku Kowalewskiemu udało się również złamać szyfry niemieckie. Za nieocenione zasługi w czasie wojny marszałek odznaczył go Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari, co było wyjątkiem, gdyż otrzymał go jako jeden z nielicznych oficerów „niefrontowych”. W czasie wręczania odznaczenia usłyszał: To za wygraną wojnę! W 1923 roku wyjechał do Japonii, gdzie prowadził kursy kryptologiczne i radio wywiadowcze. I znów został doceniony. Odznaczono go Orderem Wschodzącego Słońca V klasy – najwyższym orderem japońskiego imperium. Otrzymał awans na majora. O doniosłości misji pułkownika Jana Kowalewskiego w czasie II wojny najlepiej świadczy to, co wydarzyło się na konferencji w Teheranie w 1943 roku. Stalin zażądał natychmiastowego odwołania go z placówki w Lizbonie! Stanowił przeszkodę w planach sowietyzacji Europy Środkowej. Tak więc Stalin już po raz drugi uznał go za osobę niepożądaną... Po wojnie Kowalewski pozostał na emigracji w Londynie. Do końca życia zachował przenikliwość umysłu, m.in. dwa lata przed śmiercią złamał szyfr, którym posługiwał się Romuald Traugutt podczas powstania styczniowego.
Tekst Jacek Perzyński
Zdjęcia: Izabela Rucińska, Paweł Łacheta (UMŁ), NAC