Tam, gdzie straszy Boruta…

Wedle legendy około 1360 roku król Kazimierz Wielki utknął w karecie na mokradłach i dopiero młodzieniec o imieniu Boruta pomógł mu wyjść z opresji. W zamian za to otrzymał we władanie zamek. Istnieje wiele wersji tłumaczących, jak to się stało, że w końcu przemienił się w diabła. Dziś Boruta jest nie tylko bohaterem legend, stał się też symbolem Łęczycy.

O tym, że diabeł przyjmował rozmaite wcielenia, nie tylko szlachcica, ale też sowy, konia, młyna­rza, bartnika czy ryby z rogami, można się prze­konać, zwiedzając Muzeum w Zamku Królew­skim w Łęczycy. Ekspozycja etnograficzna prezentuje najbogatszą w Polsce muzealną kolek­cję figur o tematyce demonicznej.

Zamek Królewski został wzniesiony za czasów Kazimierza Wielkiego, bywał tu na naradach Władysław Jagiełło, a po bitwie pod Grunwal­dem więziono w lochach jeńców krzyżackich. Zamek pełnił też funkcję siedziby Kazimie­rza Jagiellończyka. Budowlę zrujnował wielki pożar w II połowie XV wieku. Dalsze losy zamku, jak i Łęczycy, były nie mniej burzliwe, nazna­czone przebudowami i zniszczeniami, zwłasz­cza w czasie potopu szwedzkiego. W 1964 roku przystąpiono do jego częściowej odbudowy, wznosząc tzw. Dom Nowy (dzisiejszą siedzibę Muzeum) i rekonstruując zniszczone fragmenty budowli.

Wszystkich turystów przyciąga podłęczycki Tum; magnesem jest przede wszystkim XII-wieczna archikolegiata, należąca do naj­lepszych przykładów architektury romańskiej w Polsce (od kwietnia 2022 roku ma status pomnika historii). Inną atrakcją jest otwarty w 2013 roku skansen odtwarzający warunki życia na ziemi łęczyckiej w XIX i na początku XX wieku, ze znakomicie zachowanym wiatra­kiem. Nie wszyscy jednak wiedzą, że od roku 2022 można zwiedzać wspaniale zrekonstru­owane w sąsiedztwie archikolegiaty wcze­snośredniowieczne grodzisko, którego historia sięga X wieku.

Tekst i zdjęcia Janusz Jankowski
Przewodnik po ziemi łódzkiej, łęczycki działacz i pracownik samorządowy związany
z Oddziałem PTTK Ziemi Łęczyckiej.

 

Na ścianie wieży kolegiaty zachowały się
tajemnicze ślady. Zostawił je ponoć Boruta