Królowa Marysieńka u cieplickich wód
355 lat temu, pod koniec czerwca 1687 roku, do Cieplic zwanych przez Polaków Ciepłowodami zjechała polska królowa Maria Kazimiera, żona osławionego wiktorią pod Wiedniem króla Jana III Sobieskiego. Była najdostojniejszym gościem w dziejach Cieplic. Jako dziecko pieszczotliwie zwana Marysieńką, wyrosła na kobietę nieprzeciętną, wyróżniającą się na tle epoki, swoimi czynami wzbudzającą zainteresowanie europejskich dworów.
Głównym powodem przyjazdu królowej do uzdrowiska była zalecona jej kuracja związana z dolegliwościami, na które cierpiała. Sekretna choroba Marysieńki, zwana francuską, była z pewnością powodem trudności w spełnieniu jakże ważnej roli rodzenia potomstwa na chwałę rodu. Ciąże Marysieńki kończyły się poronieniem lub śmiercią dziecka wkrótce po przyjściu na świat. Z Zamoyskim czterokrotnie (inni podają trzykrotnie) była w ciąży, niestety córki nie przeżyły więcej niż dwa lata. Janowi Sobieskiemu urodziła trzynaścioro dzieci (inni podają szesnaścioro), lecz tylko czworo osiągnęło dorosłość: córka i trzech synów. Jak podkreśla Paweł Jasienica, gdyby ziściły się marzenia Jana III o polskiej koronie dla najstarszego syna Jakuba, byłaby to ostatnia nadzieja na uratowanie Rzeczypospolitej przed powolną agonią zakończoną rozbiorami.
Wybór zdrojowiska na kurację był efektem długoletniej znajomości królewskiej pary z właścicielem Cieplic, magnatem śląskim Krzysztofem Leopoldem Schaffgotschem. Hrabia, pan także na Chojniku, Podgórzynie i Sobieszowie, pełnił zaszczytną funkcję prezydenta śląskiej kamery i starosty w księstwie świdnicko-jaworskim. Znał język polski i od lat wypełniał misje dyplomatyczne, mające na celu wzmocnienie pozycji Wiednia w Polsce. Jako poseł dworu Habsburgów zabiegał o realizację wiedeńskich projektów politycznych podczas elekcji Michała Korybuta Wiśniowieckiego w 1669 roku, zaaranżował małżeństwo króla Michała z cesarską siostrą Eleonorą. Próbował doprowadzić do wyboru na króla księcia Karola Lotaryńskiego podczas elekcji w 1674 roku. Widząc, jak wiele znaczy osoba hetmana Sobieskiego wśród szlachty polskiej, starał się przekonać go do poparcia kandydatury księcia Karola. Jeszcze nic nie wskazywało, że w ciągu kilku dni najpoważniejszym kandydatem do tronu stanie się sam Jan Sobieski, hetman wielki koronny, opromieniony sławą zwycięzcy pod Chocimiem w 1673 roku, gdzie rozgromił 30 tysięcy Turków. Marysieńka dostrzegła szansę męża na elekcyjne zwycięstwo i wzięła sprawy w swoje kobiece dłonie. Dnia 21 maja 1674 roku rozległ się na polach Woli jednomyślny okrzyk: Vivat Joannes Rex! Maria Kazimiera została królową.
Po elekcji Schaffgotsch pozostał w Warszawie przez kilkanaście dni. Uzyskał audiencję u nowo obranego króla i królewskiej małżonki. Hrabia był obecny podczas ceremonii przysięgi w katedrze warszawskiej. Brał udział w odsieczy wiedeńskiej w 1683 roku u boku Jana III Sobieskiego, który po bitwie obdarował go łupami zdobytymi na Turkach, były to m.in. siodło Kara Mustafy, kosztowne szable i chorągwie, będące później ozdobą cieplickiego panoptikum.
Niewątpliwie właściciel Cieplic cieszył się królewską przychylnością i życzliwością, a może nawet przyjaźnią. Należy jeszcze wspomnieć, że w żyłach hrabiego Krzysztofa Schaffgotscha płynęła piastowska krew, bowiem jego matka, księżna Barbara Agnieszka, pochodziła z piastowskiej linii książąt legnicko-brzeskich.
Podróż królowej do ciepłych źródeł kryje pewną romansową tajemnicę – mimo wielkiej miłości do królewskiego małżonka Marysieńce, pięknej, przedsiębiorczej, pełnej powabu i czaru kobiecie, zdarzały się poboczne miłostki, o których szeroko i nieprzyjaźnie plotkowano. Jednym z jej kochanków miał być książę kurlandzki Fryderyk Kazimierz Kettler, który znalazł sposobność, by zaaranżować spotkanie z ukochaną u cieplickich wód. Zachowanie w tajemnicy rendez vous nie powiodło się.
W liście do wojewody ruskiego Stanisława Jana Jabłonowskiego pisał Kettler: Patrzył na to Wrocław i szczęścia mego zazdrościł, świadkiem i same Cieplice, które gorętsze niż one same miłości miały ustępować.
Marysieńka była kobietą niezwykłą. Jej pełne imię to: Maria Kazimiera, z domu de la Grange d’Arquien. Była córką zubożałego markiza francuskiego. Miała tylko cztery lata, gdy w 1645 roku przybyła do Polski z dworem królowej Marii Ludwiki, żony Jana Kazimierza. Jako siedemnastoletnia panna wydana została za właściciela ogromnej fortuny, wojewodę Jana „Sobiepana” Zamoyskiego, pana na Zamościu. Zaraz po ślubie zaczął się flirt wojewodziny z sąsiadem męża, właścicielem folwarku Pielaszkowice, jednym z pierwszych rycerzy Rzeczpospolitej – Janem Sobieskim. Romans stał się głośny w całej Rzeczpospolitej.
Ordynat Zamoyski zmarł w 1665 roku i Marysieńka została 24-letnią wdową. Królowa Maria Ludwika wykorzystała ją w dworskiej intrydze, by skłonić niechętnego Jana Sobieskiego do przyjęcia tytułu marszałka wielkiego koronnego. Udało się, gdyż Jan po ślubie z Marysieńką złożył stosowną przysięgę marszałkowską, wkrótce też zaczął pisać do małżonki pełne uczucia listy. Ten pierwszy, z datą 9 czerwca 1665 roku, tak rozpoczyna: Żoneczko moja najmilsza, największa duszy i serca mego pociecho! Tak mi się twoja śliczność, moja złota panno, wbiła w głowę, że zawrzeć oczu całej nie mogłem nocy. Marysieńka pozostała dla swego królewskiego męża jedyną wielką miłością. Gdy rozłąka trwała dłużej pisał: Lat trzy, jakośmy się z sobą pobrali, rok zupełny jako się nie widzimy (…). Ej, czy też jest, był i być może najnieszczęśliwszy, mizerniejszy i utrapieńszy nade mnie człowiek! Kochałem całe wiek mój, od pierwszego poznania.
Cieplice w XVII wieku były już uznanym w Europie uzdrowiskiem. Jego początki sięgały końca XIII wieku. 18 marca 1281 roku książę śląski Bernard Lwówecki sprzedał joannitom ze Strzegomia 250 łanów ziemi w zachodnich Karkonoszach i Górach Izerskich oraz powierzył ich opiece ciepłe źródła Calidus fons niedaleko Jeleniej Góry. Wybór zakonu nie mógł być przypadkowy, ponieważ joannici zwani też Szpitalnikami (i Kawalerami Maltańskimi) zakładali w średniowiecznej Europie liczne hospicja – pewnego typu gospody, w których opiekę i pomoc znajdowali podróżni i pielgrzymi do Ziemi Świętej. Joannici z pewnością mieli świadomość leczniczych właściwości cieplickich wód, co potwierdza zaledwie 7 lat później wystawiony dokument, w którym Bolko I, książę świdnicki, wyraża zgodę na postawienie: takiej gospody, która by służyła po wieczne czasy ku pożytkowi cieplickiego źródła i zakonu św. Jana. Gospodę można uznać za pierwszy cieplicki dom zdrojowy.
Po stu latach joannici opuścili Cieplice z nieznanych bliżej powodów. Nowym właścicielem został pan na Chojniku, rycerz Gotsche Schoff II. W 1403 roku sprowadził mnichów cysterskich z Krzeszowa, ufundował im prepozyturę z bogatym uposażeniem i w opiekę powierzył jedno z dwóch znanych wówczas źródeł, to cieplejsze, zwane odtąd „klasztornym”. Stosowny dokument podpisany został 16 czerwca pod lipą, na miejscu której dziś stoi ufundowana w 1724 roku kolumna św. Trójcy. Cystersi gospodarzyli, prowadzili działalność leczniczą i sprawowali duchową opiekę nad zdrojowiskiem przez ponad 400 lat, do kasacji zakonu przez władze pruskie w 1810 roku.
O tym, jak przyjmowano kuracjuszy przed około 400 laty, można dowiedzieć się z prospektu o przydługim tytule: Pobożny kuracjusz – czyli co każdy o gorących źródłach kąpielowych w ogóle, a o cieplickich w szczególności, wiedzieć powinien oraz jak winien zachować się przed, w czasie , po kąpieli z załączeniem modlitw kąpielowych.
Pobyt kuracjusza trwał przeciętnie miesiąc i zalecano mu ok. 100 godzin kąpieli w basenie. Czas kąpieli stopniowo zwiększano, od jednej do sześciu godzin dziennie, w wodzie o temperaturze 44ºC. Była to końska dawka – nic dziwnego, że ten i ów nie wytrzymał kuracji i umierał. Z higieną też nie było najlepiej. Źródlane wody gromadzone były w basenie otoczonym drewnianą cembrowiną i obudowane sklepioną rotundą. Basen opróżniano do dna i czyszczono zaledwie parę razy w roku. Poza tym… czyścił się samoczynnie przepływającą wodą.
O ile do zasad higieny nie przywiązywano wielkiej wagi, o tyle o obyczajność i zachowanie klasowej hierarchii troszczono się nadzwyczajnie. Naturalnie obowiązywało rozdzielenie płci. Przed pierwszą kąpielą, gdy woda była stosunkowo najczystsza, czerpano ją wprost z basenu do picia. Źródło „klasztorne” z kamienną okładziną przeznaczone było dla bogatszych kuracjuszy. Pierwsi zażywali kąpieli przedstawiciele arystokracji, po nich szlachcice, kończyli mieszczanie i kupcy. Źródło „hrabiowskie” chłodniejsze, dostępne było dla wszystkich gości zdrojowiska, ale w rzeczywistości korzystali z niego tylko ci mniej majętni. Do kąpieli ubierano obszerną, lnianą koszulę sięgającą do pięt. W basenach zażywało kąpieli jednocześnie kilkanaście, a nawet i 40 osób. Zalecano czas kąpieli wypełniać modlitwą i pieśnią pobożną.
Osobne wskazówki obowiązywały damy. Doktor Zintel pełniący w drugiej połowie XVII wieku obowiązki medicusa cieplickiego w swoim dziełku Opisanie cieplickich źródeł poświęca niewiastom specjalny rozdział pod znamiennym tytułem: O tym jako białogłowy w kąpieli zachować się mają. Pisze on: Ponieważ szlachetne wody cieplickie mają właściwość rozgrzewania zimnych natur, a rodzaj białogłowski z istoty swojej zimny jest, jako też większa część chorób niewieścich ma zimny charakter… przeto cieplickie wody są dla niewiast wielce skuteczne a pomocne. Co się zaś tyczy konwersacji
a towarzystwa, to tylko każdej białogłowie oznajmić pragnę, iżby żadnych pachnideł ani wonności z sobą do kąpieli nie brała – gdyż inne mogą ich nie znosić. (…) Psoty a krotochwile szanującym się niewiastom nie przystoją. Niech też zaniechają (…) kłótni a swarów. Nieobecnych od czci odsądzać, łatki przypinać, braki wytykać, rogi przyprawiać, sądzić i plotkować jest głupstwem wielkim i grzechem ciężkim.
Marysieńka Sobieska przybyła do Cieplic z przepychem, jak na polską królową przystało. Kareta zaprzężona była w dwanaście koni. Towarzyszyli jej ojciec i trójka dzieci: córka Teresa Kunegunda, Konstanty i ukochany Aleksander. Krzysztof Scholtze, szklarz cieplicki, pisał w swoim pamiętniku: Królowa przybyła na 100 wozach z orszakiem 1500 osób… zamieszkała w zamku hrabiny (spłonął w 1777 roku), reszta zamieszkała, gdzie kto mógł, konie ulokowano po okolicznych wsiach. Królowa brała kąpiele w źródle klasztornym. Wystawiano silną straż, co wieczór 10 ludzi.
Jak pisze Tadeusz Steć w Karkonosze. Monografia krajoznawcza, w związku z przyjazdem znamienitego gościa zastosowano w Cieplicach nieznane dotąd zasady higieny. Basen klasztorny codziennie czyszczono i wysypywano płatkami róż. Dwie dwórki w czasie kąpieli orzeźwiały Marysieńkę esencjami i wonnościami, bo woda mimo zabiegów wydawała niemiłą woń siarki, wszystkiemu przygrywali muzykanci. Królowa „raczyła być w wodzie” dwa razy dziennie i to całkowicie nieodziana. Marysieńka znosiła kąpiele cieplickie z przyjemnością, gdyż codzienne wieczorne ablucje w wannie miała od dawna w zwyczaju, gorsząc tym swoich polskich poddanych.
Maria Sobieska gościła w Cieplicach jako osoba prywatna, ale pozostawała pod czujną obserwacją szpiega cesarskiego barona Jana Krzysztofa Zierowskiego, który słał do Wiednia meldunki o życiu towarzyskim królowej, jej spotkaniach z ludnością, odwiedzanych miejscach, samopoczuciu i postępach w kuracji.
W czasie pobytu Marysieńki szykowano się w domu Schaffgotschów do wielkiej uroczystości. Oto w kaplicy w rodowym zamku Gryf miała zostać ochrzczona Eleonora, mała córeczka Krzysztofa Leopolda. Jej matką chrzestną miała zostać polska królowa, co dodatkowo wiązałoby potężny śląski ród z polską rodziną królewską. Nie życzył sobie pogłębienia tych relacji cesarz Leopold i przez Zierowskiego naciskał na zmianę planów. Ostatecznie dotkniętej Marysieńce pozostała rola świadka ceremonii. Urażona do żywego królowa zdecydowała się na natychmiastowy powrót do Warszawy, tym bardziej, że dotarła do niej niepokojąca – acz jak się okazało – fałszywa wiadomość o ciężkiej chorobie króla Jana. Kuracja cieplicka, choć niedokończona, przyniosła królowej poprawę zdrowia i ulgę w dolegliwościach.
Pobyt Marysieńki u cieplickich wód wywołał w swoim czasie wielkie poruszenie, a nawet sensację. Do dziś pozostaje żywo pamiętanym wydarzeniem nie tylko w historii Cieplic, ale i całej Kotliny Jeleniogórskiej. Pamiątką po wizycie królowej była woda mineralna „Marysieńka” butelkowana i sprzedawana przez ponad 40 lat, do 2004 roku.
Olga Danko, Tomasz Kędzia