Kategoria: – Polecamy –

U stóp katedry i biskupiego pałacu czyli kieleckie Wzgórze Zamkowe

Choć tak naprawdę zamku tu nie było, to niezbyt strome, ale za to rozległe wzniesienie Wzgórza Zamkowego wyraźnie wpisało się tak w krajobraz miasta, jak i w historię Kielc. Zaczęło się od romańskiej kolegiaty, którą ufundował w 1171 roku biskup krakowski Gedeon. Po poświęconej w 1213 roku przez biskupa Wincentego Kadłubka świątyni nie ma już…
Read more

Zielona, romantyczna Łódź

W Łodzi jest ponad 50 parków miejskich, zajmują powierzchnię ponad 650 ha i mogą być interesujące w równym stopniu dla miłośnika przyrody, poszukiwacza pleneru fotograficznego, jak i pasjonata lokalnej historii oraz tropiciela trendów współczesnej ekologii.   Dla turysty i krajoznawcy najciekawszych jest 14 zabytkowych parków miejskich: Źródliska I i II, im. Wł. Reymonta, Helenów, im.…
Read more

Wszystkie drogi prowadzą do Łodzi

Choć historia Łodzi sięga sześciu wieków wstecz, jej dynamiczny rozwój nastąpił niespełna 200 lat temu. W 1820 roku miasto zostało wpisane w poczet miast przemysłowych Królestwa Polskiego, co spowodowało szybką przemianę z sennej miejscowości rolniczej w silny ośrodek przemysłu tekstylnego.   Dzięki polityce rządu Królestwa Polskiego miasto stało się „ziemią obiecaną” dla przybyszów zarówno z…
Read more

Nowe szlaki rowerowe w Polsce

Rosnąca liczba samochodów na drogach, idąc w parze z pogarszającą się kulturą jazdy u kierujących nimi, ale także zmieniające się oczekiwania społeczeństwa – wszystko to sprawia, że od kilku lat turystyka rowerowa w Polsce zmienia swoje oblicze. W kilku regionach powstały nowe szlaki rowerowe, które, dzięki budowie nowych dróg rowerowych, odsuwają turystyczny ruch rowerowy od…
Read more

Konstrukcje szachulcowe – kunszt drewnianej architektury

Prekursorami współcześnie stosowanych konstrukcji szkieletowych – stalowych i żelbetowych  – były konstrukcje drewniane. W budowlach tego typu eksponowano na zewnątrz układ rygli, słupów, zastrzałów, co nadawało elewacjom charakterystyczny wygląd, wzbogacający pejzaże wiejskie i zabudowy miejskie. Budowle tego rodzaju określane są różnie: szachulcem lub konstrukcją szachulcową, murem pruskim, fachówką, drewnianą konstrukcją szkieletową, konstrukcją słupowo-ramową. Ściany składają…
Read more

Będzie się działo…

Na Warmii i Mazurach zaplanowano mnóstwo wydarzeń związanych z postacią słynnego astronoma. Wiele z nich będzie przybliżało jego życie i dzieło, ale są też takie, które mają na celu wpisanie tej postaci w różne dziedziny współczesności. Pośród bogactwa wydarzeń i atrakcji coś ciekawego dla siebie znajdą turyści w każdym wieku. Nie zabraknie rajdów turystycznych, wystaw,…
Read more

Nowe atrakcje na fromborskich wzgórzach

Miłośnicy podróży i krajoznawstwa z pewnością nie raz odwiedzili Frombork i podziwiali jego zabytki. Byli w katedrze, na Wieży Radziejowskiego, w Muzeum Kopernika i kilku innych interesujących miejscach. Warto jednak przyjechać ponownie do warmińskiego miasteczka, w którym Mikołaj Kopernik spędził wiele lat, i sprawdzić, co nowego udostępniono turystom w ostatnim czasie. Od czasu gdy Ignacy…
Read more

„Dobra 2023” w 160. rocznicę powstania styczniowego

25 lutego 2023 roku odbył się już po raz 61. Rajd Szlakiem Powstania Styczniowego 1863 roku „Dobra 2023”. Rajd zorganizowany został przez Komisję Krajoznawczą i Ochrony Przyrody PTTK Oddziału Łódzkiego im. J. Czeraszkiewicza we współpracy z Łódzkim Klubem Turystów Kolarzy im. H. Gintera, Parkiem Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich oraz Ochotniczą Strażą Pożarną w Dobrej. W tym roku do pomocy w organizacji rajdu włączyły się: Gmina i Miasto Stryków, Oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Łodzi, Ośrodek Szkolenia Zawodowego w Dobieszkowie oraz 25 Brygady Kawalerii Powietrznej, 9 Łódzka Brygada Obrony Terytorialnej i Wojskowe Centrum Rekrutacji z Łodzi. Patronat honorowy nad rajdem objęły Muzeum Historii Polski i Muzeum Niepodległości w Warszawie oraz Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, a patronat medialny – portal historyczny dzieje.pl.

Jest to najstarszy rajd historyczny PTTK na ziemi łódzkiej i najstarszy o tematyce powstania styczniowego PTTK w Polsce. Nieprzerwanie organizowany jest corocznie od 1963 roku, odbywał się także w stanie wojennym w latach 80. XX wieku czy współcześnie w czasie epidemii.

Rajd zorganizowany został na dwóch trasach: pieszej, mającej dwa warianty, krótszą i dłuższą oraz rowerowej. Trasa piesza rozpoczęła się w Dobieszkowie przy parku podworskim z XIX wieku, gdzie 25 września 1863 roku na grobli rzeki Moszczenica w rejonie młyna wodnego odbyła się potyczka powstania styczniowego oddziału kawalerii mjr Władysława Orłowskiego i Michała Zielińskiego z rosyjską piechotą. Następnie uczestnicy rajdu powędrowali przez rezerwat przyrody „Struga Dobieszkowska” zielonym szlakiem po Parku Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich w kierunku miasta Sosnowiec-Pieńki do pomnika Gloria Victis. Tam uczczona została pamięć kosynierki powstania styczniowego Marii Piotrowiczowej, która zginęła w tym miejscu 24 lutego 1863 roku w trakcie bitwy pod Dobrą. Po zapaleniu „Światła Pamięci” grupa udała się na cmentarz parafialny św. Jana Chrzciciela i św. Doroty w Dobrej. Na kwaterze wojennej powstańców styczniowych przy asyście Sztandaru PTTK Oddziału Łódzkiego im. J. Czeraszkiewicza nastąpiło uroczyste oddanie hołdu bohaterom powstania i bitwy pod Dobrą oraz Dobieszkowem, po czym zapalono znicze i złożono kwiaty pod ich pomnikiem.

Kolejnym punktem rajdu było obejrzenie wystawy plenerowej Archiwum Państwowego w Łodzi pt. „Gloria Victis, Powstanie Styczniowe na ziemi łódzkiej” w Szkole Podstawowej im. 24 lutego 1863 roku.

Uczestnicy rajdu zobaczyli też prezentację wyposażenia i uzbrojenia żołnierzy 25 Brygady Kawalerii Powietrznej i 9 Łódzkiej Brygady Obrony Terytorialnej, a także punkt informacyjno-rekrutacyjny Wojskowego Centrum Rekrutacji z Łodzi, po czym nastąpiło rozwiązanie konkursu o powstaniu styczniowym zakończone wręczeniem nagród.

Następnie trasa piesza rozdzieliła się, jedni krótszą drogą poszli w kierunku Imielnika, drudzy – razem z przewodnikami z Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich – udali się w dalszą wędrówkę w stronę Lasu Łagiewnickiego. Najpierw grupa podziwiała park podworski w Klęku, gdzie rosną okazałe pomniki przyrody, po czym udała się w kierunku Kamiennej Góry. Dalej, poprzez Babią Górę i Trakt Napoleoński, uczestnicy dotarli do kapliczek Św. Rocha i Św. Antoniego, gdzie zakończono dłuższą trasę pieszą rajdu.

W tym roku w rajdzie na wszystkich trasach uczestniczyło ponad 120 osób, a dodatkowo w Dobrej wystawę o powstaniu styczniowym oraz prezentację statyczną żołnierzy obejrzały dzieci i młodzieży ze szkół powiatu zgierskiego.

Zapraszamy wszystkich turystów za rok, na kolejną edycję rajdu.

Marcin Reczycki
Zdjęcia Adam Biczysko

Litwa i Łotwa – raj dla piechurów i rowerzystów

  • Panorama jez. Platelių w Parku Narodowym Żemaitijos
  • Wysoki poziom wody w rzece Dubysa sprawił niespodzianki na szlaku pieszym
  • W delcie Niemna spaliśmy w klimatycznym gospodarstwie agroturystycznym
  • Urocze miejsce noclegowe nad jez.Platelių
  • Sabile. Na wzgórzach widać winnice położone najbardziej na północ w Europie
  • Sabile. Dawna synagoga pełni dziś funkcję centrum informacji turystycznej.
  • Rejs deltą Niemna jest interesującym uzupełnieniem wędrówki pieszej
  • Oznakowanie szlaków często jest takie jak w Polsce.
  • Oznakowanie szlaków często jest podobne do polskiego
  • Na międzynarodowym szlaku pieszym wzdłuż Bałtyku
  • Most na szlaku nad Dubisą robi wrażenie
  • Infrastruktura turystyczna na nadmorskim szlaku zaskoczyła nas bardzo pozytywnie

Jeżeli ktoś szuka interesującego miejsca na uprawianie turystyki pieszej czy rowerowej, powinien odwiedzić Litwę i Łotwę. Wędrowałem tu niedawno po ciekawych szlakach, mogę więc podzielić się wrażeniami.

Przez oba kraje przebiega międzynarodowy szlak pieszy E9, który zaczyna się od granicy z Rosją na wyjątkowo uroczej Mierzei Kurońskiej. Biegnie on wzdłuż Bałtyku aż do Tallina. Czasem wiedzie po oznakowanych ścieżkach, drogach i ulicach, czasem po szerokich, i co dla nas jest wielką niespodzianką, niemal pustych plażach. Po drodze mamy godne uwagi miejscowości: Nidę, Kłajpedę, Połągę (lit. Palanga), Lepaję. Dobrym celem długodystansowej wędrówki może być stolica Łotwy Ryga. To wyjątkowe miasto w Europie, cudem uniknęło większych strat wojennych. Można tu przekonać się, jak wyglądały miasta naszego kontynentu w pierwszej połowie XX wieku.

Ale wróćmy do wędrowania przez niemal nietknięte ręką człowieka tereny. Wielka wydma koło Neringi i panorama z jej szczytu pozostawiają niezapomniane wrażenia. Jeśli ktoś dotrze w okolice Zalewu Kurońskiego, to zejście ze szlaku E9 na dzień lub dwa i wizyta w delcie Niemna są dobrym wyborem. Deltę tej potężnej rzeki warto oglądać z pokładu statku płynącego jej ramionami.

Wędrowanie brzegiem Bałtyku krótkimi dwudziestokilometrowymi odcinkami z noclegami w gospodarstwach agroturystycznych wiąże się z jeszcze jedną niespotykaną gdzie indziej atrakcją. Co wieczór (jeśli dopisze  pogoda) można podziwiać zachodzące słońce, znikające w  morskich falach.

Kilka ciekawostek znajdą też na tym szlaku miłośnicy militariów, wystarczy wspomnieć twierdzę w Kłajpedzie, bunkry i schrony w okolicach Połągi czy resztki zabudowań militarnych pochłanianych przez morze na plaży w łotewskim mieście Lepaja.

Jestem miłośnikiem turystyki rowerowej, nie mogę więc nie podzielić się obserwacjami ważnymi dla rowerzystów. Trasa wzdłuż Bałtyku może w części pokrywać się z trasą dla pieszych (np. na Mierzei Kurońskiej). Drogi asfaltowe dobrej jakości biegną w wielu miejscach blisko klifowego wybrzeża obu krajów, a ruch samochodowy poza miastami jest minimalny. Widziałem licznych rowerzystów jadących drogą oznaczoną symbolem A11, która częściowo biegnie w pobliżu wybrzeża.

Również w innych częściach obu krajów turyści znajdą mnóstwo ciekawych miejsc. Bardzo dobre wrażenie zrobiły na mnie trasy piesze i możliwość wycieczki rowerem w litewskim parku Żemaitijos obejmującym jezioro Płotele (lit. Platelių). Bazą wypadową może się stać miasteczko Płótele (lit. Plateliai). Warto w nim zobaczyć muzeum przyrodnicze w budynku dyrekcji parku. Jeśli ktoś chciały tylko czasowo zamienić piesze wędrowanie na rower, to może skorzystać z wypożyczalni położonej naprzeciw muzeum. Krajobraz i pochodzenie obszaru podobne jest do naszych lasów i jezior na północy Polski. Na Litwie i Łotwie mamy typowy krajobraz polodowcowy. To, co tu zaskakuje, to  cisza i… niewielu turystów. Można wybrać się na całodniową wycieczkę i nie spotkać niemal nikogo, nie słyszeć hałasu motorówek i aut. I choćby tylko z tego powodu wspomniany park, ale i inne obszary Litwy i Łotwy, są wyjątkowe.

Wrażeń dostarczy wędrówka szlakiem pieszym w dolinie rzeki Dubisa (choć przyznam szczerze, że myślałem o spłynięciu tą rzeką kajakiem do Niemna).  Warto też dotrzeć do uroczego, zadbanego miasteczka łotewskiego Kuldiga i zobaczyć tam piękny park, ciekawe stare miasto oraz Ventas Rumba – najszerszy wodospad w Europie na rzece Windawie. Są śmiałkowie, którzy krok po kroku przemierzają ten wodospad z jednej strony na drugą. Ten próg wodny nie jest wprawdzie wysoki, liczy tylko 2,5 metra  wysokości, ale ćwierć kilometra po śliskiej skale, by dotrzeć do przeciwnego brzegu, to spory wyczyn.

Miłośników wina zaskoczy pewnie fakt, że w pobliskim mieście Sabile jest najbardziej na północ położona winnica w Europie, a okoliczne pagórki zachęcają do wędrówki i podziwiania krajobrazów. W tym miasteczku można też spłynąć kajakiem rzeką Abava. Pieszą trasę od Kuldigi przez Sabile, Kandavę, Tukumus aż do Zatoki Ryskiej polecam także rowerzystom. Niewielki ruch aut, doskonała asfaltowa nawierzchnia i krajobrazy wręcz zachęcają do jazdy rowerem.

To była krótka, nie pierwsza i pewnie nie ostatnia moja wizyta na Litwie i Łotwie. Bez wątpienia jest tu prawdziwy raj dla piechurów i rowerzystów – w ciszy i spokoju można podziwiać piękno krajobrazu. A towarzyszą temu dobra informacja turystyczna w miastach, znakowane szlaki turystyczne (choć w tej sprawie chętnie podzielimy się z naszymi sąsiadami doświadczeniem), miejsca noclegowe, zwykle kameralne, często są to gospodarstwa agroturystyczne. I puste szosy pozwalające na spokojną jazdę rowerem.

Litwa i Łotwa to dobry cel podróży.

Marian Jurak

 

Czterodniowa tatrzańska wyrypa, na której wszystko było na opak

  • 20211015_053748(1)
  • 20211015_080728(1)
  • 20211015_080728
  • 20211015_081211
  • 20211015_081216
  • 20211015_084441(1)
  • 20211015_101432
  • 20211016_105517
  • 20211016_115916
  • 20211016_155119
  • 20211016_155402(1)
  • 20211016_155402
  • 20211016_155702(1)
  • 20211016_155702
  • AIREVITAL_V1
  • 20211017_123942
  • 20211017_130111
  • IMG-20211018-WA0003
  • IMG-20211018-WA0005
  • IMG-20211018-WA0021
  • IMG-20211018-WA0022
  • IMG-20211018-WA0023
  • IMG-20211018-WA0030
  • IMG-20211018-WA0053
  • IMG-20211018-WA0064
  • IMG-20211018-WA0066
  • IMG-20211018-WA0075
  • IMG-20211018-WA0076
  • IMG-20211018-WA0082

 

 

 

Plan: Grań Tatr Zachodnich 42 km, suma podejść od Wyżniej Huciańskiej Przełęczy 9150 m…

 

Nie każdą wyprawę planujemy. Czasem po prostu jedziemy w góry i idziemy, gdzie nogi poniosą.  Jednak w okresie jesienno-zimowym nie ma miejsca na wielką spontaniczność. Ważne jest bezpieczeństwo, zaplanowanie trasy tak, aby nie zaskoczyła noc, wystarczyło jedzenia i picia oraz dodatkowej ciepłej warstwy odzieży na wypadek załamania się pogody lub przymusowego noclegu w górach.

Planowaliśmy wyjechać w środę po pracy, przenocować gdzieś w Zakopanem. O piątej rano w czwartek byliśmy już umówieni z naszym zaprzyjaźnionym kierowcą na przewiezienie nas do Huty – słowackiej miejscowości położonej 50 km od Zakopanego, gdzie rozpoczynał się nasz szlak. Pierwszą noc mieliśmy spędzić w okolicy Banówki. Kolejnego dnia zamierzaliśmy pokonać słowacką Orlą Perć, czyli Hrubą Kopę, Trzy Kopy i Rohacze. Na trzeci dzień planowaliśmy przejść Wołowiec, Łopatę, Kończysty Wierch, Starorobociański Wierch, Błyszcz, Bystrą do Czerwonych Wierchów, natomiast w niedzielę przez Kopę Kondracką, Goryczkowe Czuby, Kasprowy Wierch dojść do Przełęczy Liliowe, która kończy Grań Tatr Zachodnich (GTZ).

To tyle z planów. Rzeczywistość okazała się zgoła odmienna…

Pakowanie zakończyliśmy w środę późnym wieczorem. Postanowiliśmy noc przespać w domu i wyjechać o czwartej rano. Ostatecznie wyruszyliśmy dopiero o ósmej. Do Zakopanego dojechaliśmy przed czternastą, więc było za późno, aby ruszać w góry. Wynajęliśmy nocleg w Zakopanem i… poszliśmy na Krupówki. Tak zakończył się pierwszy dzień naszej wyprawy. Kolejnego dnia, w piątek o piątej rano wreszcie stanęliśmy na początku szlaku prowadzącego na Grań Tatr Zachodnich. Noc z wolna ustępowała światłu dnia. Powyżej górnej granicy lasu naszym oczom ukazały się tak odmienne od wszechobecnego w Tatrach granitu, wapienne Skały Rzędowe. Mają one charakter dolomitowego miasteczka skalnego. Tworzą labirynt skał, iglic i turniczek. Ich jasny kolor pięknie kontrastuje z gęsto porastającą ten obszar soczyście zieloną kosówką i błękitem nieba. Pogoda była dla nas łaskawa. Prognozy wskazywały na całkowite zachmurzenie. Tymczasem, kiedy wyszliśmy powyżej 1500 m n.p.m., znaleźliśmy się ponad chmurami. I tak zostało do końca naszej wyprawy.

Pomimo pięknej pogody warunki były bardzo trudne. Im wyżej, tym więcej było śniegu. Na zachodnich wystawach zaczęły pojawiać się oblodzenia. Po południu chmury przelewające się przez wierzchołki gór zasnuły całe niebo i zaczął wiać silny wiatr. Temperatura odczuwalna spadła znacznie poniżej zera. Powoli ogarniało nas zmęczenie. Mieliśmy za sobą ponad dziesięć godzin marszu po górach z ciężkimi, 20-kilogramowymi plecakami. Silny, porywisty i wychładzający wiatr skutecznie utrudniał trekking. Około piątej po południu byliśmy już wyczerpani. Nie mieliśmy siły iść dalej. Znaleźliśmy w miarę zaciszne i bezpieczne miejsce na przełęczy. Marcin rozstawiał namiot, ja w tym czasie gotowałam wodę do zalania liofili. Najważniejsze w takiej sytuacji jest, aby jak najszybciej się rozgrzać, zjeść coś gorącego i wskoczyć do śpiworów. Mój towarzysz przed wyjazdem namawiał mnie, abym wzięła długie zimowe buty. Ja jednak uparłam się, żeby iść w lekkich przed kostkę, ze stuptutami. To był poważny błąd. Buty nie miały goreteksu, a śnieg był mokry. Przemokły na wylot. Wiedziałam, że nie ma szans, aby wyschły do rana. Jednak z zaistniałym faktem można było sobie poradzić, wystarczyło założyć suche skarpetki, wsunąć stopy w torebki foliowe, na to kolejna para skarpetek, nawet mokra, i stopy były zabezpieczone. Pojawił się jednak kolejny problem. Całą noc bardzo wiało. Sypał śnieg z deszczem. Wiedzieliśmy, że oznacza to duże oblodzenie szczególnie na skalnych, eksponowanych odcinkach. Do tego rano okazało się, że widoczność nie przekracza kilku metrów. Byliśmy na grani, powyżej 2000 m n.p.m., w miejscu, z którego dojście do jakiejkolwiek cywilizacji zajęłoby nam wiele godzin, pod warunkiem, że nie pogubilibyśmy się w tej mgle. Mieliśmy zapas jedzenia, ciepłe ubrania i puchowe śpiwory, o wodę nie musieliśmy się martwić. Wokół było dużo śniegu, który mogliśmy topić. Podjęliśmy decyzję, że przeczekamy, aż widoczność się poprawi. Rozpaliłam gaz, aby zagotować wodę na śniadanie i… okazało się, że…się kończy. Mieliśmy na ten wyjazd kupić nowy. Ostatecznie zabraliśmy już używany. Większość naszych zapasów żywnościowych to były liofilizaty, do których potrzebowaliśmy gorącej wody. Bez gazu nie mogliśmy tu zostać. Zdecydowaliśmy ruszyć dalej, powoli, ostrożnie i pierwszym możliwym szlakiem zejść w doliny. W tych warunkach do najbliższego zejścia mieliśmy jakieś cztery, pięć godzin marszu. Nie było wyjścia. Zaczęliśmy składać obozowisko i wtedy... chmury zaczęły się rozwiewać, schodzić w dół, by ostatecznie grubą białą pierzyną pokryć doliny. My pozostaliśmy ponad nimi. Nad nami pojawiło się błękitne niebo. Świeciło słońce. Staliśmy oniemiali tą zachwycającą, niezwykle piękną scenerią. Dla takich chwil warto żyć!

Trzeba było ruszać dalej, aby jak najszybciej dojść do wspomnianej przełęczy. Nie wiedzieliśmy, jak długo pogoda się utrzyma. Słońce dodawało energii i otuchy. Weszliśmy na Salatyn, następnie przez Spaloną Kopę i Pachoł doszliśmy do Banikowej Przełęczy, z której szlak prowadził do Doliny Rohackiej.  Pogoda wciąż była idealna, a widoki niezwykłe. Kusiło nas, aby pójść dalej granią. Rozsądek jednak tym razem zwyciężył. Zeszliśmy pięknym szlakiem prowadzącym przez Stawy Rohackie. Późnym popołudniem doszliśmy do schroniska. Tu ogrzaliśmy się, najedliśmy i zaczęliśmy planować kolejny, ostatni dzień naszej wyprawy. Rozważaliśmy zejście do Zuberca i powrót do Zakopanego busem. Byliśmy zmęczeni. Ciężkie plecaki, nieprzespana noc i trudne warunki dnia wczorajszego dawały o sobie znać. Zwyciężyła jednak chęć spędzenia jeszcze jednego dnia w górach,  zwłaszcza że zapowiadał się kolejny piękny dzień. Mieliśmy nadzieję przenocować w schronisku. Niestety, choć były wolne miejsca, z powodu ograniczeń covidowych nie zostaliśmy przyjęci na noc. Trochę przerażała nas wizja kolejnej nocy na zewnątrz. W nocy temperatura spadała znacznie poniżej zera, a ponieważ byliśmy w dolinie, istniało prawdopodobieństwo wizyty niedźwiedzia, który o tej porze roku dużo żeruje, gromadząc zapasy tłuszczu przed zimą. Personel schroniska nie dał się przekonać do udostępnienia nam choćby kawałka podłogi do spania. Wyszliśmy zatem szukać miejsca na nocleg. Dolina spowita była absolutną ciemnością. Wyobraźnia nie przestawała podsuwać nam obrazów obwąchującego nas w czasie snu niedźwiedzia. Nagle ujrzeliśmy drewnianą szopę. Nie posiadaliśmy się z radości, kiedy okazało się, że drzwi były otwarte. Weszliśmy. Była pusta. Rozłożyliśmy śpiwory i otuleni ciepłym puchem, błyskawicznie zasnęliśmy. Wczesnym rankiem ruszyliśmy w dalszą drogę. Szlak zaprowadził nas na Rakoń. Dalej poszliśmy w kierunku Grzesia, bardzo urokliwą, łagodną, porośniętą kosodrzewiną granią z przepiękną panoramą na Tatry polskie i słowackie. Zeszliśmy do Doliny Chochołowskiej, a następnie busem pojechaliśmy do Zakopanego, gdzie czekał nasz samochód. Do Warszawy dojechaliśmy już po północy.

Mieliśmy dużo szczęścia. Pomimo sporego doświadczenia i wielu lat spędzonych
w górach popełniliśmy kilka kardynalnych błędów, które mogły kosztować nas zdrowie,
a nawet życie. Z górami nie ma żartów, a rutyna czasem gubi. Wyciągnęliśmy dużo wniosków z tej wyprawy. To kolejna lekcja pokory, którą dały nam góry. Niech nasza przygoda będzie dla Was przestrogą. Góry są niezwykle piękne, potrafią zachwycić, zapierając dech. Dają dystans do życia, spraw codziennych, problemów, które zostawiamy w dolinach. Jednak zawsze pamiętajmy przede wszystkim o bezpieczeństwie, o dokładnym zaplanowaniu każdego szczegółu, a w razie potrzeby – o zmianie planów wycieczki lub nawet zawróceniu tuż spod szczytu. Nasze zdrowie i życie są najważniejsze, a góry poczekają…

Przeszliśmy 35 km Granią Tatr Zachodnich. Przewyższenia wyniosły łącznie 5632 m. Nie udało się nam zrealizować całego planu, ale zdołaliśmy wrócić wrócić bezpiecznie do domu. Na ten szlak jeszcze wrócimy. Będziemy próbować pokonać go do skutku.

Autor: Gosia Ziontecka

Zdjęcia: Gosia Ziontecka