Muzycznym szlakiem przez Beskid

Muzycznym szlakiem przez Beskid

 

Tradycje muzyczne Beskidu Śląskiego są bardzo bogate i nieustannie rozwijane. O zachowanie muzycznej i ludowej kultury dbają przede wszystkim liczne w tym regionie zespoły folklorystyczne.

 

Każdego roku, od ponad 50 lat, na początku sierpnia w amfiteatrach i na otwartych scenach w Wiśle, Szczyrku i kilku innych miejscowościach odbywa się Tydzień Kultury Beskidzkiej. Dużą popularnością cieszy się również Festiwal Folkloru Górali Polskich organizowany w Żywcu. Cykliczne imprezy folklorystyczne są okazją do tego, by poznać muzykę ludową tego regionu.

 

Fujarki, trombity i gajdy

Muzyka Beskidu Śląskiego oparta jest na skali wałaskiej, zwanej również żywiecką lub góralską, która jest połączeniem dźwięków wydobywanych kiedyś na fujarce pasterskiej. Charakterystycznym instrumentem tego regionu były piszczałki, na których grali pasterze na hali. Wśród pasterzy mieszkających w szałasach popularne były też trąby owczarskie typowe dla okolic Istebnej, zwane trombitami. Długość tych trąb dochodziła niejednokrotnie do 4,5 metra, najkrótsze z nich miały 2,5 metra. Wyrabiano je ze świerka, który rósł bujnie na tych terenach. Drzewa świerkowego używano także do wyrobu rogów pasterskich, mierzących od 1,5 do 2 metrów, na których grano najczęściej podczas wypasu owiec. Rogi były również wykorzystywane do odstraszania wilków na hali.

Najbardziej typowym instrumentem Beskidu Śląskiego były gajdy, które nadawały utworom muzycznym charakterystyczne brzmienie. O wyjątkowej harmonii tej muzyki decydowało częste połączenie skrzypiec, dud i głosu. To właśnie dudy, zwane po śląsku gajdami, rozpowszechniły się w tym regionie najmocniej. Gajdy fascynowały kompozytorów, którzy z beskidzkiego folkloru czerpali inspiracje i zapożyczali muzyczne motywy.

 

Chata Kawuloka

Najwybitniejszym twórcą gajd był Jan Kawulok (1899–1976) z Istebnej. Zasłynął on również jako budowniczy innych ludowych instrumentów: fujar, trombit czy rogów pasterskich, które wykonywał dla zespołów folklorystycznych, muzeów i prywatnych kolekcji. Kawulok był świetnym muzykiem, ale także wspaniałym gawędziarzem popularyzującym tradycje i zwyczaje beskidzkich górali. W 1976 roku, niedługo przed śmiercią, Jan Kawulok otrzymał Nagrodę im. Oskara Kolberga za zasługi w dziedzinie propagowania kultury ludowej. Do dzisiaj można zwiedzać w Istebnej Chatę Kawuloka, w której zgromadzono mnóstwo starodawnych sprzętów i instrumentów ludowych. Już od blisko pół wieku chałupa jest powszechnie znaną atrakcją turystyczną Beskidu Śląskiego. Działalność Jana Kawuloka kontynuuje Zbigniew Wałach (wnuk malarza Jana Wałacha) – muzyk, twórca instrumentów ludowych oraz założyciel kapeli folklorystycznej „Wałasi”.

 

Każda góra ma swego zbója

Jednym z bardziej rozwiniętych ośrodków kultury ludowej w Beskidzie Śląskim jest Istebna. Dawniej życie artystyczne miejscowości było skupione wokół gospody Gazura, usytuowanej naprzeciwko kościoła. To właśnie w tej karczmie Feliks Nowowiejski ze swadą opowiadał okolicznej ludności o swojej twórczości. Kompozytor – zaciekawiony historią najsłynniejszego zbójnika działającego w tej części Beskidów – przyjechał do Istebnej, by zebrać materiały do opery „Ondraszek”. Wszak Beskid Śląski i Żywiecczyzna były terenami, na których zbójnictwo góralskie rozwinęło się najsilniej w całych zachodnich Karpatach. Opowieści o zawadiackich rozbójnikach odbijały się echem gór i krążyły wśród dolin. Orawa i Liptów miały swojego Janosika, zaś w Beskidzie Śląsko-Morawskim zasłynął Ondraszek, który zbójował w okolicach Łysej Góry, za dzisiejszą polską granicą. Legendy o Ondraszku, jego hulaszczym życiu i zbójeckiej działalności jego kamratów znane były na całych Morawach. Nie dziwi więc fakt, że historia beskidzkiego harnasia zaciekawiła również samego Feliksa Nowowiejskiego. Nie wiadomo, dlaczego kompozytor porzucił prace nad komponowaniem opery – do „Ondraszka” pozostały jedynie szkice.

 

Kim był Janek z Beskidu?

W parku miejskim w Wiśle stoi pomnik kompozytora i pedagoga Jana Sztwiertni (1911–1940). Janek z Beskidu – tak pieszczotliwie, niemal po matczynemu, nazywała kompozytora Maria Skalicka, której zbiory znajdują się w Muzeum Ustrońskim. Jej pasją było kolekcjonowanie wszystkiego, co związane z ziemią beskidzką, jej ukochaną „małą ojczyzną”. Skalicka pięknie wpisała się w historię tego regionu, krzewiąc i upowszechniając kulturę muzyczną i bibliofilską. Była entuzjastką talentu Jana Sztwiertni – z jej inicjatywy w Ustroniu postawiono pomnik upamiętniający życie i dzieło tego kompozytora.

Urodzony w Ustroniu Jan Sztwiertnia od najmłodszych lat wykazywał wielki talent muzyczny. Nie miał pieniędzy na zagraniczne studia ani na pobieranie prywatnych lekcji. Wychowany w Ewangelickim Domu Sierot w Ustroniu ukończył Seminarium Nauczycielskie w Cieszynie. To właśnie w cieszyńskim seminarium poznał zasady muzyki, tutaj też po raz pierwszy miał kontakt z radiowym światem za pośrednictwem małego odbiornika. Kiedy objął posadę nauczyciela w szkółce pod Baranią Górą, tam w ciszy, z dala od świata, ale w samym środku gór i przyrody, komponował ze słuchu i intuicyjnie. Ta skromna dawka wiedzy muzycznej, którą zdobył w cieszyńskim seminarium, musiała na razie wystarczyć. Dopiero w 1935 roku zapisał się do Szkoły Muzycznej w Cieszynie, a dwa lata później rozpoczął studia w Konserwatorium Muzycznym w Katowicach. W tym czasie napisał dwa dzieła inspirowane motywami ludowymi Beskidu, które niestety zaginęły podczas wojny. Był to poemat symfoniczny „Śpiący rycerze w Czantorii” oraz „Stylizowane tańce śląskie” na orkiestrę symfoniczną.

Jan Sztwiertnia był bardzo obiecującym kompozytorem. W maju 1939 roku, kilka miesięcy przed wybuchem wojny, otrzymał stypendium na studia muzyczne w Paryżu. I oto ten skromny nauczyciel z Wisły, miejscowy organista, wychowanek ustrońskiego sierocińca, dostał od życia wielką szansę. Niestety, los i tym razem był okrutny – wybuch wojny przekreślił jego wielkie plany i możliwości międzynarodowej kariery kompozytorskiej. W 1940 roku Janek z Beskidu został aresztowany przez gestapo. Zginął w obozie koncentracyjnym w Mauthausen-Gusen. Jego prochy spoczywają na cmentarzu w Wiśle. Dla upamiętnienia Jana Sztwiertni konkurs kompozytorski w Cieszynie nosi jego imię.

 

Wieś tańczy i śpiewa

„Sałasznicy” – jedyna zachowana opera Jana Sztwiertni napisana w 1932 roku – to śpiewogra o góralskiej miłości. Historia romantycznego uczucia musiała zafascynować 21-letniego kompozytora tak bardzo, że napisał swe dzieło w niecałe trzy miesiące. W oddaleniu od cywilizacji, w szkole pod Baranią Górą, w której wówczas mieszkał i uczył, w pokoiku bez elektryczności, stworzył swe największe dzieło. Opera – oparta na opowieści bajarza Ferdynanda Dyrny z Wisły – początkowo odnosiła wielkie sukcesy, z czasem jednak uległa zapomnieniu. W setną rocznicę urodzin Jana Sztwiertni Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk” wystawił „Sałaszników” w opracowaniu muzycznym Jeana-Claude’a Hauptmanna. Tym samym przypomniał dzieło Janka z Beskidu i przyczynił się do popularyzacji jego twórczości.

Libretto „Sałaszników” napisane w całości gwarą w dzisiejszych czasach może nieco dziwić, ale na pewno dodaje utworowi kolorytu i oryginalności. Dzieło oparte na autentycznych motywach ludowych z okolic Wisły nawiązuje do opery romantycznej, ale od strony folklorystycznej jest na pewno bardziej realistyczne niż „Halka” Stanisława Moniuszki. Wszak pasterstwo w Beskidzie Śląskim miało bogate i długie tradycje. Wołosi, na Śląsku zwani wałachami, pasterze żyjący z hodowli owiec i kóz, przybyli na te tereny z górskich obszarów Półwyspu Bałkańskiego. Wędrując na północ i zachód wzdłuż Karpat, mieszając się z miejscową ludnością, dotarli do Beskidu Śląskiego już jako ludzie zasymilowani. Znaleźli w tym regionie dogodne warunki do osadnictwa i szałaśnictwa.

Jan Sztwiertnia – kompozytor, który ukochał Beskidy ponad życie – wędrował po halach w rejonie Czantorii, Jaworzynki i Szczyrku. Widział, jak szałaśnicy wypasają owce w okolicach Brennej, na Cieńkowie i Czuplu w Wiśle. Zafascynowany gwarą i muzyczną skalą wołoską, zasłuchany w dźwięki góralskich fujarek, rogów pasterskich i trombit, napisał dzieło na wskroś przesiąknięte echem folkloru. Dzieło, które stało się muzycznym świadectwem tych ziem.

 

Tekst i zdjęcia: Agnieszka Cygan

 

 

Afiliacja

Agnieszka Cygan

Przewodnik beskidzki, przodownik turystyki górskiej, regionalistka, autorka artykułów o tematyce krajoznawczej.

 

 

 

 

Zdjęcia

 

  1. Beskid Śląski
  2. Beskid Śląski
  3. Beskid Śląski

 

  1. W drodze na Baranią Górę
  2. Pasmo Baraniej Góry

 

  1.  Instrumenty ludowe w Istebnej
  2. Trombita, Chata Kawuloka w Istebnej

 

  1. Jan Sztwiertnia, „Sałasznicy”, opera ludowa w dwóch aktach, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach
  2. Pomnik kompozytora Jana Sztwiertni w Wiśle
  3. Tablica w Wiśle upamiętniająca Jana Sztwiertnię