Tramwaj zwany pożądaniem

Od najmłodszych lat lubiłem poznawać Polskę, obserwując miasta i ich okolice z... okien tramwaju.

Tramwajową wycieczkę po kraju, jako rodowity warszawiak, powinienem rozpocząć od stolicy, ale ustąpię Łodzi, w której podśpiewywano kiedyś: przyjedźcie do Łodzi, zobaczyć ten tramwaj, co bez konia chodzi. Wąskotorowe tramwaje elektryczne w centrum polskiego włókiennictwa pojawiły się znacznie wcześniej niż „carskie” szerokie tory w Warszawie. Dopiero po 1945 roku stopniowo zmieniane na rozstaw normalnotorowy. Kto nie wierzy, niechaj zmierzy dawny rozstaw szyn w okolicach warszawskiego arsenału lub na ulicy Chłodnej.

Żal wielu podmiejskich łódzkich linii tramwajowych (które do 1950 roku nie były oficjalnie tramwajami, ale należały do spółki samorządowej – Łódzkich Wąskotorowych Elektrycznych Kolei Dojazdowych), choć w granicach miasta poruszały się po torach tramwajowych. Po likwidacji samorządów terytorialnych tory i tabor przejęło Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne. Te tramwaje dowoziły do pracy, ale także na wypoczynek do podłódzkich lasów. Żal, że skasowano podmiejskie linie m.in. do Aleksandrowa, Rzgowa i Tuszyna, a inne są zagrożone.

Teraz czas na Warszawę. Po drugiej wojnie światowej zmieniło się znaczenie wielu ulic. Tranzytową rolę traktu: Wolska, Chłodna, plac Żelaznej Bramy, plac Grzybowski zastąpiono poszerzoną ulicą Leszno (dziś tylko jej fragment nosi tę nazwę), magistralą zwaną w czasach PRL aleją Świerczewskiego, a obecnie aleją Solidarności. Powstał tunel pod Trasą W-Z, nowe przeprawy wiślane. Miasto dba o stary tabor, proponując wycieczki zabytkowymi tramwajami, buduje się nowe linie. Nadal do lasku na Boernerowie można dojechać jednotorową „dwudziestką” (oczekując na mijankach). Ale... zlikwidowano tramwaje m.in. na ulicy Ząbkowskiej, Radzymińskiej, Książęcej, do parku Młocińskiego.

Interesującą „tramwajową historię” ma Wilanów. Przed wojną kursował tam tramwaj, którego trasa prowadziła z Powiśla, zresztą równolegle do linii kolejki wąskotorowej Warszawa–Belweder–Czerniaków–Wilanów–Jeziorna–Iwiczna. W latach 60. XX stulecia przywrócono tramwaje na nieco zmienionej trasie poprzez ulice: Goworka, Nowoparkową (potem Gagarina) i dalej Czerniakowską, Powsińską. Długo dominował tu pejzaż wiejsko-podmiejski. W okolicy placu Bernardyńskiego szyny były wpasowane w uliczny bruk, a zza okien można było oglądać drewnianą wiejską zabudowę. Były to lata kontrastów. Obok pejzażu dawnej wsi (Czerniaków) rozpościerała się elegancka zabudowa „miasta ogrodu Sadyba” z lat 30. minionego stulecia. W dekadach Gomułki i Gierka linię tę, a także linie w innych miastach (np. w Bielsku-Białej), zlikwidowano. Przyszłością miały być autobusy! Kogo interesowała ekologia?

Teraz Kraków. Jeszcze po drugiej wojnie były tam dwie szerokości torów, a linie prowadziły m.in. przez Rynek Główny. Miasto pielęgnuje tramwajowe tradycje, jest muzeum. Przed wojną były tu ponoć dwie klasy wagonów (I i II). Te stare wagony kursowały jeszcze długo po wojnie, w czasach gdy wszystkie tramwaje w Polsce pomalowano na kolor czerwony. Szczęśliwie powróciły niebieskie we Wrocławiu, zielone w Poznaniu. A w Krakowie powstał podziemny odcinek tramwajowy, znakomicie skracając czas dojazdu z pominięciem zatłoczonego centrum.

Podobnym sukcesem okazała się linia szybkiego tramwaju łącząca dworce autobusowe i kolejowe z wielkimi dzielnicami północnego Poznania.

W wielu miastach rozbudowuje się sieć tramwajową (np. w Bydgoszczy, Gdańsku, Warszawie), a nawet odbudowuje. Najlepszym przykładem jest Olsztyn.

W województwie śląskim istnieje najdłuższa sieć tramwajowa łącząca miasta Śląsk i Zagłębie. Długość tej sieci, niestety, skraca się. Nie dojedziemy tramwajem np. do Piekar Śląskich, Gliwic i innych miast. Pomijając atrakcyjność poznawania regionu z okien tramwaju (wagon porusza się przez pola i łąki, po nasypie, a następnie „wpasowuje się” w wąską ulicę kolejnego miasta), trzeba tu brać pod uwagę przede wszystkim ekologię. Dobry przykład: w Katowicach, w pobliżu dworca, istnieje ciąg tramwajowo-pieszy, a nie ma ruchu kołowego.

Z szacunkiem należy się odnieść się do Gorzowa Wielkopolskiego, Torunia, Bydgoszczy i Grudziądza, w których zachowano sieć tramwajową. Magiczny jest tramwaj w Grudziądzu, którego malownicza trasa prowadzi m.in. przez rynek i wąskie uliczki starówki.

W wielu miastach już po wojnie zlikwidowano tramwaje, m.in., w Słupsku, Legnicy. Wałbrzychu, Jeleniej Górze, Bielsku-Białej, Inowrocławiu. Po wyznaczeniu w 1945 roku granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej we wszystkich miastach po polskiej stronie zlikwidowano tramwaje, a po niemieckiej na ogół zostały. I dziś w wielu miastach Niemiec, Szwajcarii, Austrii, Holandii są one ważnym ekologicznym środkiem transportu i… atrakcją turystyczną.

Jan Paweł Piotrowski
Nauczyciel akademicki, dziennikarz, krajoznawca, autor licznych opracowań z zakresu historii i współczesności PTTK. Miłośnik trakcji tramwajowej.

PONAD 100 LAT NA SZYNACH

Oto najstarszy zabytek z kolekcji Tramwajów Warszawskich. Pamięta otwarcie zelektryfikowanej sieci tramwajowej, które nastąpiło 26 marca 1908 roku. Został on wyprodukowany i dostarczony jako jeden ze 180 wagonów dla nowo powstałej sieci przez konglomerat niemieckich firm: MAN, Falkenried, Siemens oraz Van der Zyper & Charlier.

Tramwaj był dwukierunkowy, a jego konstrukcja w całości drewniana. Przedział pasażerski podzielono na dwie klasy – różnicę stanowiły miękkie siedzenia w pierwszej. Po II wojnie światowej pozostało w Warszawie jedynie 39 wozów tego typu, stopniowo postępowała ich kasacja – ostatnia w 1959 roku. Ocalał jeden wóz, w latach 70. miał jeździć na linii turystycznej, Jednak dopiero dwadzieścia lat później nastały dla niego lepsze czasy: został odświeżony i przywrócono mu historyczny numer #43. Po generalnym remoncie w 2000 roku wygląda tak, jak tramwaje uwiecznione na starych widokówkach.     KJ